,,Grzejniki”, albo ,,kaloryfery”, bo tak pieszczotliwie mój znajomy Robson nazwał Flex Rip Shady od Berkeley’a, pierwszy raz pokazały mi swoją moc na jednej z małopolskich zaporówek. Przynęty występują w trzech wielkościach: 6,5cm, 9 cm oraz 11,5cm. Można je zbroić w klasyczne główki, lecz równie fajnie łowi się nimi na haku offsetowym, do którego te przynęty mają specjalne przewężenie na ogonie.
Był wrzesień – pierwsze chłodne dni, wiał lekki, zimny wiatr. Łowiłem z brzegu, na ,,pólkach”, gdzie głębokość zaczynała się od trzech, a kończyła na dziewięciu metrach. Okonie żerowały dość niemrawo, brały głównie małe ryby. Przynęty, które do tej pory przynosiły efekty, teraz jakoś dziwnie zawodziły, więc zaczęło się kombinowanie z różnymi kolorami, wielkościami, itd. I wtedy w ręce wpadł mi właśnie Rip Shad. Krótkie zbrojenie główką jigową, pierwszy rzut i ….nic. Kolejny też na pusto, dopiero za trzecim poczułem lekkie puknięcie – to musiał być okoń! Następny rzut w to samo miejsce, kolejne puknięcie, ale poczułem że ryba nie połknęła jeszcze przynęty. Szybkie, wysokie, ,,paniczne” podbicie, tym razem ostre PUK! Szybki hol i pasiak wylądował na brzegu. Fajny, lekko już grubawy okoń. I wtedy pomyślałem, że może w końcu trafiłem na tę odpowiednią przynętę.
Prowadząc Rip Shada najpierw dawałem przynęcie opaść na dno, a potem prowadziłem go, ok. 1-1,5 metra nad nim, dość powolnym i spokojnym opadem. Chcąc skutecznie zacinać ryby, uzbroiłem ,,grzejniczek” w nieco dłuższy i grubszy haczyk i nagle brania zniknęły. Zaciekawiony tym faktem, znów założyłem krótką delikatną główkę i zanotowałem piękny energiczny strzał z opadu, który zakończył się wyholowaniem jesiennego średniaka. Szybko wykonałem telefon do kumpla łowiącego troszkę dalej. Krótka gadka o przynęcie, miejscu oraz sposobie i już po chwili, we dwóch zaczęliśmy ,,łoić” te pasiate gargamele. Przez krótki hak mieliśmy sporo pustych brań. Nieraz trzeba było czekać na mocniejsze bum i mieć stalowe nerwy, by nie zacinać lekkich tylko puknięć w przynętę. No, ale coś za coś. Po takim ,,zapoznawczym” puknięciu, fajnym mykiem było dość szybkie i energiczne podszarpnięcie przynęty. Ten zabieg zazwyczaj kończył się już mocnym, zdecydowanym braniem. Wielkościami najlepiej sprawdzającymi się na ,,moje” okonie były 6 i 9 cm. Jak widać, przynęty nieco większe niż polscy wędkarze przywykli używać na okonie, ale zapewniam, że dziewięciocentymetrową gumę bez problemu połykają nawet niewielkie,25cm, garbuski. Nieco większa przynęta da nam za to szansę na spotkanie z największymi okoniami ze stada. Jednak, przy tych gabarytach przynęt, radzę być przygotowanym sprzętowo na grubego okonia, czy też nierzadko, większego przyłowu w postaci szczupaka czy sandacza. Kolory, które dla mnie najbardziej sprawdzały się na jesienne okonie, to bezkonkurencyjny purple chartreuse, oraz natural.
Podsumowując, Berkley Rib Shad, to świetna przynęta na dość leniwe, niezbyt chętne do współpracy okonie, choć radzi sobie też przy większej aktywności ryb.Warto wspomnieć też o wytrzymałości materiału, guma wytrzymuje sporo okoniowatych. Różne możliwości zbrojeń i agresywna praca, nawet przy wolnym prowadzeniu, zalicza ,,grzejniczka” do grona przynęt bardzo wszechstronnych, które okazują się przydatne w każdych warunkach.
The post Berkley Rib Shad – killer na okonie i sandacze appeared first on TIM Pleciona Blog.