Quantcast
Channel: TIM Pleciona Blog
Viewing all 303 articles
Browse latest View live

Rugia dzień 8 – sygnał do powrotu, synek przyprowadził tatusia !

$
0
0

Nadszedł dzień ósmy naszej wyprawy na Rugię, jesteśmy po dwóch dniach poszukiwania sandaczy – tak to one aż tak nas elektryzowały przez ostanie kilkadziesiąt godzin. Myśli o delikatnych obwąchaniach przynęt, ściągniętych gumkach, przyduszeniach i w końcu prawdziwych tąpnięciach pochłonęły nas do reszty. Do tego stopnia, że przemierzyliśmy 250km w poszukiwaniu mętnookich. Nawet jak na Rugię to spore odległości, biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne: złą pogodę oraz szalejący silny wiatr to czyste szaleństwo z naszej strony. Tak to już jest w TIM-ie – my nie odpuszczamy nawet na chwilę, zawsze jest dobra okazja do tego aby wspólnie łowić i wspaniale się przy tym bawić. Najlepszym tego przykładem jest wspomniane przez Marka „rodeo na falach” – nasza TIM-owa zabawa, dla niej samej warto przyjechać na Rugię.
Dzień wita nas piękną bezwietrzną pogodą, na to czekaliśmy ponad tydzień. Flauta, cisza i spokój, piękno Rugii w pełnej klasie aż dech zapiera. Płyniemy powoli pełni zachwytu, podziwiając niezapomniany wschód słońca. Na łódce panuje absolutna cisza, każdy przeżywa na swój sposób wzruszające pejzaże oraz bezkres otaczającej nas spokojnej wody. To jest to co kochamy najbardziej, coś co daje energię do działania, motywuje do dalszej pracy i samorozwoju, nasza pasja. Tego nie da się opisać słowami to trzeba przeżyć po stokroć razy. To jest po prostu wędkarstwo !

Doświadczenie zdobyte podczas ostatnich dni skłania nas do obrania kursu na magiczną zatokę i po raz kolejny sprawdzenia jej niepowtarzalności. Pytanie jakie sobie stawiamy jest proste: co będzie brało ? okonie czy szczupaki ? Temat sandaczy pozostawiamy na następne wyprawy na Rugię. Po kilkunastu minutach docieramy na miejsce. Pierwszy głos zabiera Marek, wesoło i ochoczo zagaduje: „to co Panowie może po metróweczce na dobry początek dnia ?”. Patrzymy na siebie porozumiewawczo z Majkim i sprawa jest oczywista jak tak to woblery lądują w wodzie :) Długo nie trzeba było czekać na rezultaty, oczywiście szczęśliwy wobler Marka jaxon holo select pike  przynosi mu po raz kolejny w ostatnich trzech sezonach okazałą zdobycz: szczupak 88cm melduje się na pokładzie sprawiając nam miłą poranną niespodziankę :)

Jaxon Holo Select Pike - niezwykle skuteczny wobler na szcuapki z Rugii

Już wiemy kto dzisiaj wyszedł na żer pierwszy. Pajki są dzisiaj bardzo aktywne, biorą tylko na duże przynęty. Poza woblerem Marasa sprawdzają się jeszcze: Rapala DT, Salmo Hornet 9. Michał natomiast wyłamuje się z takiego schematu i osiąga dobre wyniki łowiąc na 12,5-cio i 15-to centymetrowe Cannibale Savage Gear w kolorach Blue Pearl i Firetiger oraz 4 calowe Flex Cuty Berkleya w kolorze Cappucino. Wszyscy mamy hole ryb w przedziale 80-88cm. Po trzech godzinach przedniej zabawy brania nagle ustają. Czas na drugie śniadanie i lekką drzemkę. Przy okazji przerwy w łowieniu przeglądam swoje zestawy, sprawdzając: stan zużycia plecionki, kotwic w woblerach (tutaj radzę przezbroić wszystkie na Ownery oraz kółka łącznikowe o wytrzymałości 30kg+). Jadąc na Rugię warto się zaopatrzyć w porządną linkę stalową do robienia przyponów oraz wytrzymałe krętliki i agrafki. Tutaj ryby podczas holu często okręcają sobie wokoło pyska przynętę i ją odcinają powyżej standardowego przyponu. Polecam używanie hand-madów o długości 0,5 do nawet 0,7m zrobionych z linki o wytrzymałości około 25kg. Mi bardzo dobrze sprawdził się materiał przyponowy Savage Gear

Kilka godzin spędzonych na zabawie nowym sprzętem zleciało szybko i zrobił się wieczór. Nie mogło być inaczej – płyniemy na okonie. Szybkie przezbrojenie zestawów i ruszamy. Za każdym razem mamy nadzieję na sztukę „50+” prawdziwego morskiego garbusa. Zobaczymy jak moja nowa zabaweczka – ultral light Savage Gear LRF do 5 gram poradzi sobie z nieco wyrośniętymi pasiakami ? :) Rugia jak zwykle była dla nas wyrozumiała i wynagrodziła nam wielogodzinne poszukiwanie ryb i badanie ich zachowań. Tym razem wykorzystaliśmy wiedzę zdobytą przez ostanie kilka dni i łowimy wyłącznie na przynęty przypominające krewetki – główny pokarm wygłodniałych okoni. Killerami okazują się małe magoty dragona w kolorze czerwonym oraz krabiki i raczki od Savage Gear. Pierwszego pasiaka z rodowodem „45+” melduje na pokładzie Majki.

Dragon Magot - czerwień kolorem garbusów

Szczytówka jego Fishmakera pokazywała nam dobre kilka minut jaka moc drzemie w pasiastych z Rugii. Za to właśnie kocham okonie najbardziej: nieustępliwość, zadziorność i walka do końca :) Coś pięknego :) Wraz z Markiem dołączamy do Majka i zaczynamy łowić garbusa za garbusem. Metoda „na szuranego” sprawdza się bezbłędnie. Okazuje się, że nie tylko Garbelany grasują w okolicy, pojawiają się też nieco wyrośnięte „chwasty” jak nazywamy przyłowy szczupakowe, podczas łownia okoni. Jeden z nich postanowił nie odpuścić i walczy do samego końca, chłopaki myśleli że to metrówka – ryba walczyła z tak dużą siła, niezwykle zaciekle, prezentując nam kilka dłuższych odjazdów. Po kilku emocjonujących minutach LRF zwyciężył pokazując jaka dżemie w nim moc – znakomity kij. Przy burcie łódki wszyscy myśleli że szczupak już opadł z sił ale nic z tych rzeczy. On tylko zbierał energię, pewnym i mocnym ruchem ogona wystartował pod łódkę w kierunku dna i znowu okazało się że dobrze ustawiony hamulec w kołowrotku Quantum EXO oraz fantastycznie pracujący LRF zdały egzamin i zamortyzowały odjazdy dużej, silnej, morskiej ryby !

Savage Gear LRF - ultrality też łowią duże morskie szczupaki

Mit obalony – ultralitami da się łowić duże agresywnie walczące ryby nawet morskie szczupaki ! Tak ten kij potrafi skutecznie przytrzymać taką rybę ! na potwierdzenie tych słów zapraszam do śledzenia videobloga na naszym kanale Youtube. Sprawdźcie sami jak łowi się na ultrality !

Zabawa z okoniami bardzo nas zrelaksowała i dała dużo satysfakcji. W pewnym momencie doszło do niecodziennej sytuacji tzw. podwójnego holu. Zacinam kolejnego ładnego garbusa po czym po chwili Maras ma potężne uderzenie a szczytówka jego fishmakera do 7g nie kłamie – jest ładna sztuka. Lądujemy obie ryby na pokładzie w tym samym czasie, mój okoń wydaje się być maluszkiem w porównaniu ze zdobyczą Marka. Majki uwiecznia podwójny hol kilkoma fotkami i rybki wracają do wody.

Podwójny hol - synek przyprowadził tatusia !

Odwracam się w stronę Marka i chcę mu pogratulować kolejnego pięknego okazu ale on jest już myślami daleko stąd. Całą sytuację kwituje stwierdzeniem: „synek przyprowadził tatusia”. Wszystko jasne, tak teraz rozumiem dlaczego tak jest zamyślony – to tęsknota za ukochanym synkiem: Oskarem tak go odmieniły w jednej chwili. Co jak co ale Rodzina dla niego jest najważniejsza – to jest piękne obserwować jak się o nią troszczy ! Prawdziwa Głowa Domu ! Nasz czas na Rugii powoli dobiega końca, czas wracać do domu. Następnym razem spróbujemy dobrać się do skóry prawdziwym potworom głębinowym i złamać magiczną barierę 50cm. Jutro już tylko parę godzin na morzu w poszukiwaniu dorszy i azymut Dom.

The post Rugia dzień 8 – sygnał do powrotu, synek przyprowadził tatusia ! appeared first on TIM Pleciona Blog.


Rugia dzień 9 – ostatnie wypłynięcie: rekordowy okoń i dorsze

$
0
0

Ostatniego dnia nie mieliśmy dużo czasu na wędkowanie. O godzinie 14 musieliśmy spłynąć z wody, żeby wrócić do domu o w miarę przyzwoitej porze. Do ostatniej chwili liczyliśmy, że uda nam się przekroczyć magiczną barierę 50cm w wymiarze okonia. Po godzinie snu, o 4 rano pojawiliśmy się na wodzie. Słońce już pojawiało się na horyzoncie, a tafla wody była gładka jak lodowisko. Udaliśmy się od razu w miejsce gdzie wcześniej mieliśmy brania dużych okoni. Przez pierwsze 15 minut nic się nie działo i  mieliśmy już zmieniać miejscówkę gdy w prowadzonego w wolnym opadzie Maggota przywalił mi potężny garbus. Po godzinie snu byłem mocno zestresowany a serce waliło mi jak młot pneumatyczny. Ryba po paru odjazdach pokazała się na powieszchni. Była ogromna i wiedziałem, że są szanse na 50+. Takiego uczucia nigdy nie miałem. Wstąpił we mnie jakiś dziwny, deliryczny strach przed utratą zdobyczy. Uratowała mnie rutyna z poprzednich dni. Automatycznie, chwytem za gębę wylądowałem pasiaka do łódki. Obawy okazały się słuszne. Guma ledwo siedziała w pysku ryby. Ma 50 czy nie? Nie ma co się zastanawiać, mierzymy! Dokładny pomiar wskazał 48,5cm.

Mój nowy rekord życiowy w okoniu

Jest to mój nowy rekordowy okoń, ale bariera nadal nie złamana. Łowimy dalej, może jeszcze się uda. Przez 2 godziny łowimy kilka ryb powyżej 40cm, z czego jedna zasługuje na wyróżnienie, gdyż mogła przekroczyć 45cm.

Jeden z ostatnich moich okoni na wyjeździe

Nie mierzymy już zdobyczy bo nie ma na to czasu. Po godzinie 7 na łowisku pojawiają się chwasty. Tak żartobliwie nazwaliśmy szczupaki, które dokuczały nam w połowie okoni. Po wylądowaniu kilku ryb, wiemy, że na garbusy nie ma już dzisiaj szans. Jest piękna, słoneczna i bezwietrzna pogoda więc postanawiamy wypłynąć na morze.

Pierwsza miejscówka jest już 12km od brzegu. Po 15 minutach dryfu bez brania, postanawiamy płynąć dalej. Chcę odpalić silnik a tu niespodzianka. Rozrusznik nie kręci. Co tu robić ? rozładował się akumulator ? czy co? Mamy na pokładzie 12AH akumulator od sondy, więc próbujemy go podłączyć pod silnik, ale i to nie pomaga. Lądu prawie nie widać co robić? Sprawdzam trym w silniku i działa, więc to nie akumulator. Ponad godzina główkowania i znalazłem poluzowany kabel, który był schowany za zbiornikiem paliwa. Jest nauczka na przyszłość, że na morze bez asysty drugiej łodzi bądź zapasowego silnika nie ma co wypływać.

Kolejna miejscówka raczy nas już ładnie dorszykami.

Nieduży dublecik, a i tak się napompowałem

Łowię pierwszy dublet i kilkanaście przyzwoitych ryb. Maras też nie próżnuje, wyciągnął kilka dorszy i ma ochotę na dublet. Montuje 2 gumy na zestawie i udaje mu się zrealizować plan.

Upragniony dublecik MarasaPit złapał chorobę morską więc łowi mniej ale za to konkretne ryby.

Piękny dublecik PITaPo 3 godzinach z wynikiem 50szt. na pokładzie spływamy do portu.

Było to już nasze ostatnie wypłynięcie na tym wyjeździe. Pakowanie,czyszczenie łodzi i wracamy do domu. Wrócimy tu już niedługo, rozliczyć się z sandaczami i upolować upragnionego okonia 50+

The post Rugia dzień 9 – ostatnie wypłynięcie: rekordowy okoń i dorsze appeared first on TIM Pleciona Blog.

Savage Gear Monster Slug – zabójcza jaskółka nie tylko do verticala

$
0
0

Moja przygoda z monsterami zaczęła się pewnego bardzo powolnego dnia na Rugii. Była pełnia a ryby żerowały tylko na przełomie dnia i nocy. W ciągu dnia nic praktycznie się nie działo. W takich sytuacjach zazwyczaj eksperymentuje i testuje nowe przynęty. Tak było i tym razem. Sięgnąłem do pudełka po Monster Sluga wielkości 25cm i uzbroiłem go w 35gramową główkę jigową oraz dozbrojkę od 19cm Herringa. Wcześniejsze doświadczenia w łowieniu szczupaków na 10cm jaskółki z opadu spowodowały, że odpuściłem próby łowienie w pionie i od razu przystąpiłem do jigowania. Obławiałem stok toru wodnego, który spadał z 2 metrów na 5. Wiedziałem, że szczupaki tam są tylko nie chcą żerować. Kombinowałem z różnymi sposobami podbicia gdy moja przynęta, podczas opadu, nagle się zatrzymała. Odruchowo zaciąłem i poczułem duży opór. Dwa walnięcia łbem i znowu luz. Na gumie było widać zęby szczupaka dokładnie pomiędzy haczykiem a dozbrojką. Przesunąłem dodatkową kotwiczkę bliżej główki jigowej. Pół godziny później mam kolejne branie i znowu spad. Tym razem zęby bliżej ogona. No nic, do 3 razy sztuka. Dołożyłem kolejną dozbrojkę w miejsce gdzie miałem ślady po ostatnim uderzeniu. Minęło trochę czasu zanim miałem kolejne branie, ale tym razem udało mi się doholować rybę do łódki.

Wielki szczupak, który przywalił w dużego monster sluga w złychintencjach.

Miała spokojnie metr z plusem. Otworzyła szeroko paszczę i zaczęła trząchać łbem. Mój błąd, że na to pozwoliłem, przez co straciłem fajną rybę. Kolejny szczupak pobrał przynętę gdy ta leżała na dnie i czekała na podbicie. Nie udało mi się go nawet zaciąć. Ślady zębów były na samym końcu ogonka. Nie wyholowałem żadnej ryby a cały Monster slug był pocięty. Konsekwentnie łowiłem nim dalej, gdyż przynajmniej coś się działo. Pod koniec dnia dopiąłem swego i udało mi się wyholować honorowego szczupaka.

Mój pierwszy szczupak złowiony na Monster Sluga

Przynęta mimo, że w opadzie nie ma prawie żadnej pracy potrafiła skusić nieaktywne drapieżniki do brania. To nie mógł być przypadek. Miałem 4 kontakty z rybami i jedną udało mi się wyholować. Moich dwóch kompanów z łódki w tym czasie nie zaliczyło nawet brania. Przez kolejne dni z kiepskimi braniami udało mi się wypracować odpowiedni system dozbrojania i prowadzenia Monstera. Na przynęcie montowałem dwie dozbrojki. Jedną na środku a drugą (zrobioną z plecionki kewlarowej i małej sandaczowej kotwiczki) wbijałem w sam koniuszek ogona.

Na tym zbliżeniu widać jak dozbrajam monster sluga w warunkach słabych brań

Gumę prowadziłem w średnim tempie, skokami po dnie, co jakiś czas robiłem dłuższą przerwę w podbijaniu. Pozwalałem jej chwilę poleżeć. Dzięki wypełnionemu powietrzem ogonowi, przynęta na napiętej lince i tak lekko pracuje. Przypomina ona wtedy rybę, która ryje pyszczkiem w poszukiwaniu jedzenia. Szuranie po dnie również się sprawdza. Warto robić co jakiś czas przerwę, gdyż wtedy najczęściej następują brania. Drapieżniki najczęściej w takiej sytuacji chwytają monster sluga za ogonek, dlatego ważne jest aby była tam zamontowana dozbrojka.

Mniejsze 20cm Monster slugi dobrze sprawdzają się przy agresywnym prowadzeniu

Monster Slug to także bardzo dobra guma, na aktywnie żerujące szczupaki. Zaobserwowałem, że lepiej sprawdza się wtedy rozmiar 20cm. Przynętę prowadzę na zmianę pojedynczym i podwójnym podbiciem po dnie. Stosuję tylko jedną dozbroję i dość ciężką główkę jigową, tak by opad był w miarę szybki.

Szybko prowadzona guma, a branie delikatne. Łowiąc na monster slugi trzeba być bardzo czujnym.

Grzechotka zamieszczona w gumie jest fajnym pomysłem ale nie jestem pewien czy rzeczywiście zwiększa liczbę brań. Mocując dozbrojkę od spodu prędzej czy później uszkodzimy otwór, w którym się znajduje i utracimy nasz dźwiękowy wabik. Warto zawczasu zabezpieczyć się przed jego utratą i używając super glue wkleić grzechotkę na stałe w przynętę. Łowiąc na Monster Sluga w różnych warunkach nie zaobserwowałem różnicy w braniach z zamontowanym „brzęczykiem” i bez niego.

Nawet średniej wielkości sandacz nie ma problemu z połknięciem Monster Sluga

Nie nastawiałem się z Monster Slugiem na sandacze. Ryby, które łowiłem były przyłowem podczas łowienia szczupaków. Warto jednak sprawdzić tą przynętę na mętnookich, gdyż na 3 sztuki, które trafiłem najmniejszy miał 55cm. W miejscach gdzie ciężko przebić się przez szpice sandacze Monster może być receptą na duże ryby.

Okonie równie zaciekle waliły w Monster Sluga

Monster Slug nie jest przynętą okoniową, ale zdarzyło mi się trafić kilka sztuk. Podczas łowienia w miejscach z dużą ilością pasiaków podczas jednego zwinięcia miałem kilka brań nie do zacięcia. To małe ryby pukały w przynętę. Dopiero po konkretnym uderzeniu udawało mi się zapiąć rybę. Tak samo jak w przypadku sandaczy w miejscach z dużą ilością drobnego i średniego okonia monster pomoże nam wyłuskać większe ryby ze stada.

Mój pierwszy szczupak złowiony na monster sluga metodą verticala

Monster Slug został stworzony do łowienia w pionie. Miałem okazję przetestować go w tej metodzie na Zalewie Szczecińskim. Po namierzeniu na echo sondzie ławicy drobnicy i widocznych pod nią dużych bananów, napływam za nią i w dryfie obławiałem ją po całej długości. Szybkie ruchy wędziskiem w ogóle się nie sprawdzają. Przynętę trzeba prowadzić delikatnie. W taki sposób, żeby plecionka się nie luzowała ani na ułamek sekundy. Delikatne podbicia z nadgarstka, które wprawiają przynętę w drgania też się sprawdzają. Branie są bardzo silne i dostarczają niesamowitych doznań. Zazwyczaj cała przynęta jest połknięta przez drapieżną mamuśkę, więc nie ma sensu przesadzać z jej dozbrajaniem.

W Polsce również łowiłem piękne ryby na Monster Sluga

Duża przynęta a polskie realia. Nie ma co się bać używania Monster Sluga na polskich łowiskach. Nawet w miejscach gdzie rzadko łowi się duże ryby warto spróbować i założyć „potwora” na agrafkę. Szczególnie tam gdzie występuje duża presja, taka niestandardowa guma może dać rybę o jakiej istnieniu nawet nie myśleliśmy. Nie ma też obawy przed tym, że mniejsze ryby nie będą na nią reagowały. Nawet niewymiarowe szczupaki potrafią połknąć całego 20cm Monster Sluga.

Pistolety też biorą na Monster Sluga Taki mały a przywalił w przynętę z bardzo złymi zamiarami 20cm Monster Slug połknięty w całości przez ledwo wymiarowego szczupaka

Reasumując – Monster Slug to przynęta o szerokim wachlarzu zastosowań, którą każdy spiningista, nastawiający się na duże ryby, powinien mieć w pudełku. Firma Savage Gear w kolejnej odsłonie powinna pomyśleć o dodatkowym miejscu na atraktor zapachowy. Szczególnie w okresach słabych brań, kiedy to monster jest bezkonkurencyjny, na pewno atraktor poprawiłby jeszcze jego skuteczność.

Acha, zapomniałby o najważniejszy. Jedynym rozsądnym miejscem gdzie możecie nabyć przynętę Monster Slug jest sklep internetowy pleciona.pl

Zapraszam!

 

The post Savage Gear Monster Slug – zabójcza jaskółka nie tylko do verticala appeared first on TIM Pleciona Blog.

Majówka na Bugu i Narwii

$
0
0

Majówka jest dla mnie świętem. Co by się nie działo nie wyobrażam sobie, żebym nie pojawił się nad wodą. Od lat pierwszy dzień sezonu, na prawdziwe drapieżniki, spędzam na moim ulubionym odcinku Bugu pod Warszawą. Wstyd się przyznać ale przez pierwsze 4 miesiące roku byłem nad wodą tylko 5 raz i w dodatku nie złowiłem żadnej ryby. Takiego sezonu nie miałem od lat. 1 maja nie miałem żadnych oczekiwań co do wielkości ryb, chciałem w końcu zrelaksować się nad wodą i poczuć przyjemne merdanie na kiju. Pogoda była marna. Zimno, pochmurnie i co jakiś czas kropił lekki deszcz, mimo to nad wodą nie brakowało wędkarzy. Po zwodowaniu łódki od razu udałem się na miejscówkę boleniową, która co roku daje mi ładne sztuki. Pierwszy rzut, 10 szybkich obrotów korbką i siedzi! Jedzie z roli dobre kilkanaście metrów i zaczynam podciągać go w swoją stronę. Ładna sztuka, chyba będzie rekord, bo stanęła w nurcie i nie mogę jej ruszyć. Walka trwa dobre 5-6 minut i udaje mi się podciągnąć przeciwnika pod łódkę. Miał być relaks, a się zdenerwowałem. Zapiąłem za kapotę leszcza, takiego 2,5-3kg. Ze złości szarpię za przypon i ryba wypina się. Co to będzie za sezon? W styczniu na rozpoczęciu sezonu trociowego na Inie tracę 3 ryby,  później na zalewie szczecińskim spinam dwa ładne szczupaki, a teraz zamiast pięknego bolka łowię leszcza i to za kapotę. Próbuję jeszcze kilka miejscówek boleniowych ale bez rezultatów. Plan jest, żeby poczuć cokolwiek na kiju, więc kieruję się na starorzecza w poszukiwaniu szczupaczków. Stuprocentowe mety ze wcześniejszych lat zawodzą. Po ponad godzinie jałowego biczowania wody, w końcu mam pierwsze uderzenie. Ładny opór, na kiju ale trochę słabo walczy. Myślę sobie, dobra sztuka, tylko widocznie jeszcze nie odpoczęła po tarle. Ryba pojawia się przy łódce i kolejne rozczarowanie, znowu leszcz. Przynajmniej prawidłowo zapięty. Wyciągam rybę z wody, może dzięki temu przełamię niefortunną passę.

Uderzył w biało czarnego 10cm cannibala

Kolejne pewne miejscówki nie dają ryb. Opuszczam łódkę i pieszo udaję się na tzw. miejscówkę ostatniej szansy. Dawnymi laty, kiedy nie łowiłem jeszcze z łódki, zawsze wyciągałem tam ryby. Jest to malutkie, totalnie zapomniane starorzecze, do którego z brzegu można dojść, tylko przedzierając się po pas przez bagna. Po pierwszym rzucie już wyjmowałem cannibala blue pearl z wody, jak z pod moich nóg wystartował szczupaczek i przyładował w gumę. Parę kolejnych rzutów i jest następny pięćdziesiątaczek.

Cannibal blue pearl to niezastąpiona przynęta na nadburzańskie starorzeczaSkoro ryby biorą całkiem nieźle w tym miejscu nasuwa mi się taka myśl: słaba zima, rybacy swoje zarobili, a ja przełamałem złą passę. Kieruję się na miejscówki, w których jestem pewien że ani kłusole, ani rybacy, ani inni wędkarze nie byli. Wybór był słuszny. Najpierw trafiam dwa przyzwoite okonie.

cannibal blue pearl 10cm to uniwersalna przynęta na okonie i szczupaki

Później mój towarzysz z łódki spina fajnego szczupaka na 70cm+, a ja wyjmuję jeszcze 3 pistolety.

Uwaga bo będę strzelał paf paf bam bam!

Zła passa przełamana, cokolwiek złowione, apetyt rośnie. Płyniemy szukać boleni. Przy wyspie na ujściu Bugu do Zegrza zauważam kilka dużych wirów na wodzie. Pogoda jest pochmurna, więc mogą być to duże bolenie albo lechony. Kotwiczymy łódkę i postanawiamy poświęcić miejscówce trochę czasu. Mam strzał ale ryba nie wpina się. Wiry na wodzie ustają ale konsekwentnie, po niemiecku, czeszemy wodę. Po godzinie mam uderzenie i zaczyna się piękna jazda. O to mi chodziło. Serducho wali mi jak młot pneumatyczny. Najpierw myślę: chociaż się pokaż, że nie jesteś leszczem. Po chwili przewala swoje cielsko po wodzie. O rany ale byk, może będzie rekord. Serce bije mi coraz mocniej i cały czas powtarzam do siebie: tylko się nie zepnij proszę. Udało się ląduje rybę na pokład.

Piękna rybka, dawno nie byłem tak zadowolony.

Jest niewiarygodnie gruba, ale rekordu nie ma. Mierzy 70,5cm. Dawno nie byłem tak szczęśliwy. Przez kolejną godzinę mój towarzysz zalicza dwa spady a ja jestem bez dotknięcia. Zbliża się burza, ale mam nadzieje, że przejdzie bokiem. Niestety tak się nie dzieje i zastaje nas półgodzinne oberwanie chmury. Nie ma złej pogody na ryby są tylko źle ubrani wędkarze. Mój partner z łodzi był właśnie tym źle ubranym. Nałowiłem się, więc zgadzam się na wcześniejsze spłyniecie z wody.

2 maja zaczynam wspólnie z Marasem nad Narwią. Poranek jest chłodny, ale słonko zaczyna się niemrawo przebijać za chmur. Zapowiada się słoneczny dzień

Mglisty poranek nad Narwią

Przez pierwsze 4 godziny łowienia jesteśmy bez dotknięcia. Obławiamy 10km odcinek rzeki i nic. Chwilę po 10 jak słonko zaczęło już nieźle prażyć, decydujemy wybrać się na ostatnią miejscówkę tego dnia. Mała płytka odnoga rzeki. W trzecim rzucie coś dewastuje mojego dziesięciocentymetrowego cannibala firetiger. Zmieniam na gumę Foxa w podobnym kolorze i mam piękny strzał tuż pod samą łodzią. Szczupak na oko sześćdziesiąt parę centymetrów.

Jak do tej pory mój największy szczupak w tym sezonie

W przeciągu półgodziny łowię jeszcze dwie mniejsze sztuki, a Maras wyciąga swojego pierwszego w tym sezonie pięćdziesiątaka. Koło godziny 11 spływamy odpocząć i już nie dajemy rady wrócić nad wodę.

Następnego dnia również przez pierwsze 4 godziny nic się nie dzieje. Robimy dwunastokilometrowy odcinek rzeki. Na powrocie łowiąc w dryfie mam ładne uderzenie i czuję poważny opór. Będzie ładny szczupak 80+, jak tylko to powiedziałem czuje dwa uderzenia ogonem o plecionkę. Suuumek psia twoja mać! Lekki zestaw, więc chociaż jest fajna walka.

Zaczarowany ołówek, Janusza Widła to absolutny hit na Narwii

Takie są skutki łowienia na Zaczarowany Ołówek Janusza Widła. Na Narwii wszystkie ryby go uwielbiają. Sumy, sandacze, bolenie i metrowe szczupaki. Tą kijanką zakończyłem majówkę 2015. Złowiłem 5 gatunków ryb, więc plan można uznać za zrealizowany z nawiązką.

The post Majówka na Bugu i Narwii appeared first on TIM Pleciona Blog.

Starorzecze Wieprza

$
0
0

Tegoroczny sezon w odróżnieniu od kolegów z TIM-u rozpocząłem na Lubelszczyźnie. Podczas gdy Majki i Maras obławiali stare mazowieckie miejscówki, ja miałem w planach rozpoznać starorzecze Wieprza, zasięgając wcześniej informacji od serdecznego kolegi Waldka, który jest specjalistą w tych okolicach.

Jak co roku sezon zaczął się od majówki. Na początek padło na starorzecze Wieprza w okolicy miejscowości Przytoczno. Są tam niewielkie zbiorniki o nieregularnym kształcie i zróżnicowanej powierzchni. Większość z nich w dużej mierze porośnięta jest grążelami, a to dobry znak na wiosenne łowienie. Na początek wybrałem największe „oczko”. Zacząłem obławiać głębszą wodę idąc wzdłuż brzegu. Na koniec zestawu założyłem 7,5cm Keitecha Swing Impacta w kolorze Sexy shad na 5gr główce. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w trzecim rzucie moją gumę zaatakował podwymiarowy szczupak. Niezłe rozpoczęcie sezonu, oby na tym jednym się dziś nie skończyło pomyślałem sobie. W kolejnych rzutach coś podgryzało przynętę, ale nic nie udało mi się zaciąć.

Podwymiarowy szczupaczek walczył lepiej niż nie jeden piędziesiątak Poszedłem na kolejne starorzecze Wieprza, nieco mniejsze od pierwszego, ale o bardziej owalnym kształcie. Nieznane miejscówki zawsze obrzucam wachlarzem dookoła, a to miejsce nadawało się do tego idealnie. Zanim zacząłem penetrować wodę metr po metrze zmieniłem wędkę na nieco lżejszą. Mimo widocznych ataków przypowierzchniowych drapieżnika, moje gumy były lekceważone niezależnie od sposobu prowadzenia. Zmieniłem przynętę na obrotówkę Abu Garcia. Woda znów się otworzyła. Zaledwie w kilku rzutach wyciągnąłem dwa szczupaczki. Mimo niewielkich rozmiarów, tak jak poprzednio czuć było wariacje ryb na kiju.

Szczupak 49cm na zestaw do 7 gram. Słońce powoli zachodziło, blacha przestała być skuteczna, a brania ustały. Postanowiłem dać jeszcze jedną szansę gumie. Tym razem padło na Savage Gear 3D Padl Tail 13cm w kolorze Bleak. Mój pewniak mnie nie zawiódł. W końcu złowiłem wymiarową rybkę :) i była to ostatnia zdobycz tego dnia.

O skuteczności tej przynety chyba nie trzeba się rozpisywać. Nazajutrz miałem do zbadania starorzecze Wieprza nieopodal miejscowości Kock. Jednak zanim tam dotarłem przebyłem długą drogę wzdłuż wąskiej rzeczki, która ciągnęła się w nieskończoność. Na łowisku pojawiłem się o wschodzie słońca. Już dawno nie widziałem tak pięknych kolorów na niebie.

Dla takich widoków warto wstać przed wschodem słońca :) Brak obecności drapieżnika na powierzchni wody nie nastrajał mnie pozytywnie. Zabrałem wędkę oraz przynęty i ruszyłem na wyprawę. Ponieważ głębokość sięgała max 70cm uzbroiłem kij w obrotówkę Rotex od Savage Gear.

Opłacało się wstać skoro świt , woda bardzo powoli płynęła, czasami wydawało mi się jakby stała w miejscu. Uwielbiam ten klimat, gdy dookoła otacza mnie cisza, spokój i natura. Nagle z letargu wyrwało mnie mocne branie, zaciąłem i znów poczułem to wspaniałe uczucie drapieżnika, który próbował się wyswobodzić z przynęty, na którą się skusił.

... i nagle z letargu wyrwało mnie mocne branie... Okoń 25+ z takiej wody? WOW tego się nie spodziewałem. Szybka fotka i do wody. Przed kolejnym rzutem miałem pewne obawy bowiem nie raz słyszałem, że okoni nie powinno się wypuszczać w miejscu, w którym aktualnie się łowi, gdyż robią duży zamęt w wodzie i płoszą inne osobniki swego gatunku. Ale najpierw zrobiłem potem pomyślałem. Odszedłem więc kawałek dalej, wykonałem kolejne rzuty i znów siedzi garbus za garbusem :)

Kolejny Okoń ze starorzecza Wieprza.I kolejny, nie mogłem uwierzyć w to co się tam działo. W przeciągu 3 godzin złowiłem ok. dwudziestu okoni, w tym kilka rybek powyżej 25 cm. Jak na nasze warunki i nieznaną mi dotąd wodę uważam to za niezły wynik. Większość z nich skusiła się na obrotówkę Savage Gear Rotex nr 2/5,5g Dirty Silver, nieliczne na mojego drugiego kilera Veltice koniecznie z biało czerwonym chwostem.

Okoń 25+ złowiony na obrotówkę od Savage Gear

Nie od dziś wiadomo, że obrotówki są bardzo skuteczne na Perche. Nim dotarłem do celu musiałem już wracać. Po przeprowadzeniu rekonesansu wśród wędkarzy, którzy okupowali starorzecze Wieprza od świtu, nic specjalnego się tam nie działo. Głównie łowiony był białoryb, a ja przyjechałem tu przecież za drapieżnikami. Rzuciłem więc kilkanaście razy, ale bez rezultatów. Zerwałem tylko jedną z moich ulubionych przynęt Real Eela 15cm w kolorze Golden Ambulance od Savage Gear.  Mimo długiej i wyczerpującej wędrówki, byłem bardzo zadowolony. Mała rzeczka dała mi nie tylko dużo wrażeń podczas holów ale również kilka fajnych garbusków.

Momentami nie było nawet czasu na zrobienie dobrej fotki. W połowie czerwca wybrałem się nad rzekę Wieprz. W stosunku do majówki woda znacząco opadła. Dzięki temu dokładnie było widać gdzie kończy się płycizna i zaczyna kant. Pogoda była słoneczna, dochodziła godzina 8. Wędkę uzbroiłem w gumę Berkleya Flex Slim Shada w kolorze Lime i posłałem ją na płyciznę. Powoli zacząłem jigować, czułem jak przynęta uderza o piaszczyste dno. Gdy wabik zaczął spadać po kancie poczułem lekkie szarpnięcie, zaciąłem lecz nic nie zameldowało się na kiju. Zanim wyciągnąłem przynętę z wody na płyciźnie się zagotowało. Szybko rzuciłem gumą w miejsce ataku drapieżnika i równomiernie zacząłem ściągać Slim Shada. Gdy guma znalazła się na granicy płycizny i kantu poczułem mocniejsze uderzenie. Tym razem zaciąłem w tempo. Ryba zaczęła szaleć niczym torpeda. W pierwszej chwili miałem wrażenie, że to sandacz, lecz po 10 minutach walki przy powierzchni ukazał się nie mały gaugan. Ponieważ brzeg był wysoki, a ja nie miałem podbieraka, szukałem dogodnego miejsca do podebrania ryby. Wiedziałem, że szczupak musi wyszaleć się w wodzie, bo szkoda by było stracić go przy podbieraniu.

Mamuśka 70+ z płytkiej wody. Że też nikogo akurat nie było w pobliżu, przez to nie mogłem przytulić się do mamuski, ale uwieczniłem ją jak leży sobie spokojnie na trawce :) . Mamuśka mierzyła 73 cm. Po tym rozstaniu rzucałem jeszcze długo, lecz do końca dnia nic już nie trafiłem. Dawno już nie złapałem takiego esoxa. Ciekawe czym zaskoczy mnie tegoroczna jesień na Lubelszczyźnie?

The post Starorzecze Wieprza appeared first on TIM Pleciona Blog.

Nowy rekord okoniowy – okoń 49cm

$
0
0

Kolejny dzień na morzu bałtyckim, życie jest piękne – pierwsza myśl po przebudzeniu. Potem już rutynowo szybkie śniadanie, przygotowanie sprzętu i ruszamy. Gdy tylko załadowaliśmy się na łódź od razu chce się łowić. Wczesna pobudka motywowana ogromną chęcią złowienia wielkiego drapieżnika, pozwoliła zdążyć na pierwszego spota przed wschodem słońca. Na miejscu byliśmy jeszcze po ciemku, o tej porze jeszcze tam nie byliśmy – czułem ze to ten dzień kiedy złapiemy jakiegoś garbatego pięćdziesiątaka. Po około 15 minutach gdy za chmurami zaczyna świtać, zacinam pierwszą, ostro walczącą rybę. W tym samym czasie Majki również zacina sztukę i na pokładzie lądują dwa okonie powyżej 45 cm.

Okoń rekord

Zaczęło się – pomyślałem, i posłałem przynętę w to samo miejsce z którego wyciągnąłem poprzednią rybę. Po dwóch podbiciach czuje kolejne przesadzone targnięcie w moją gumę. Automatyczne zacięcie, a mój ulubiony Fishmaker do 7g gnie się w pół. Liczę na rekord, na upragnione 50+, okoń nie odpuszcza, walczę z nim dobre 5 min. Po wyczerpującej walce, ryba ląduje na miarce i…. nie wierzę własnym oczom – jest nowy rekord! – 49cm. Chłopaki z niedowierzaniem mierzą rybę kilkukrotnie, ale okoń ma dokładnie 49 cm i w żaden sposób nie da rady naciągnąć go tak żeby miarka wskazała upragnione pół metra. Rekordowe okonie na Bałtyku są, a tamtą walkę na pewno długo zapamiętam.

Mój rekord okonia 49cm

Ryba życia wróciła do wody, a my do biczowania. Brani ustały,  a my przestawiliśmy łódkę w kolejne miejsca. Okolice toru wodnego ewidentnie nie były już tak rybne jak wiosną, ale wiedziałem ze TIM PLECIONA da  rade i wydłubie tu jeszcze jakąś metrówkę. Po dwóch godzinach połowów Majki wyciąga szczupłego powyżej 80cm. Ryba bierze na raczka Savage Gear z trzy metrowej wody.

Pajk na raczka Popłynęliśmy na kolejne spoty, które dobrze już znaliśmy, ale wiele się nie działo. Po następnych 3 godzinach spotykamy stadko niewielkich okoni i w ciągu kilku minut atmosfera na łodzi się rozluźnia. Łowimy z Dzikusem i Majikim pasiaka za pasiakiem.

Okoń na krewetkę Savage Gear piękny garbus na 3d bleaka

średniej wielkości okoń z Bałtyku Dobrze przycumowaliśmy lodź z decyzja że zostajemy tu na dłużej. Kamil ucałował kolejną rybkę i wypuścił ją z nadzieją że zaraz przyprowadzi starszych kolegów. Jednak ryby znowu gdzieś uciekły. Próbowaliśmy drop shotem i verticalem w dryfie i nic. Analizowaliśmy mapę szukając dołków i wypłaceń.  Majki w ramach testów założył nowość na sezon 2015 – 25 centymetrowego Monster Slug-a od SavageGear – mięsista jaskółka w kolorze czerwono-czarnym do nabycia w Pleciona.pl. Przynęta w wodzie prezentowała się znakomicie. Po kilku rzutach Majk melduje na pokładzie kolejnego pajka 80+.

Monster pike na monster sluga

Zaskoczony skutecznością dużej jaskółki, nie wiem dlaczego, ale poczułem sie jak koń.  Potężna jaskółka robiła robotę. Ryby zaczęły brać, ale tylko na Monster Sluga, którego mieliśmy tylko jedna sztukę. Pajki biorą tak słabo, że zostawiają tylko ślady zębów na przynęcie. W końcu Michałowi udaje się wciąć pięknego Pajka. Po kilku minutach walki ryba pokazała się przy łódce, ale niestety lekko zacięta w kącik odpięła się na naszych oczach.

Mamuśka nie chciała zapozować do zdjęcia

Wszyscy zamarliśmy. Ryba miała ponad metr. Po ciężkim przeżyci kolejna część dnia poświeciliśmy na poszukiwanie nowych miejsc, ryby tego dnia nie były zbyt aktywne. Rekord co prawda pobiłem, ale jeżeli chodzi o ilość brań to wiosna jest dużo lepszą porą niż jesieni.

The post Nowy rekord okoniowy – okoń 49cm appeared first on TIM Pleciona Blog.

Grudniowe szczupaki

$
0
0

Grudzień to ostatni miesiąc i szansa na złowienie tłustej mamuśki, okazałego zeda czy poprostu dorodnego garbusa. Dlatego wspólnie z kolegami z TIMu postanowiliśmy wybrać się w przedostatnią niedzielę na grudniowe szczupaki :)

Pogoda zapowiadała się dość dobrze jak na tą porę roku, miało być słonecznie i ciepło, więc nie było co ubierać się na cebulkę. Pobudka o 5.30, szybkie śniadanko, herbatka i ruszam do Pleciony bo tam się umówiłem z Majkim. Zjechaliśmy się niemal w tym samym momencie. Podpieliśmy przyczepkę z łódką, zapakowaliśmy niezbędny sprzęt i wyruszyliśmy na wcześniej umówione miejsce spotkania z Marasem.

Pora na grudniowe szczupaki.

Na miejsce dotarliśmy o wschodzie słońca. Myślałem, że taka pogoda ściągnie wielu wędkarzy i brzegi będą obstawione. Pomyliłem się, nie było nikogo, zero presji, pomyślałem więc, że mamy duże szanse na grudniowe szczupaki. Ale zanim się do nich dobierzemy trzeba uzbroić i zwodować łódź.

Jeszcze tylko wodowanie i ruszamy po grudniowe okazy.

Wypłynęliśmy ok godz. 8.00. Na początku ustawiliśmy sie na 4,5m blacie. Zapisy na sondzie wykazywały duże zgrupowania drobnicy, a także pojedyncze łuki poniżej.  Po 30 min biczowania i braku kontaktu z rybą, popłynęliśmy na kolejną miejscówkę.  Ustawiliśmy się poniżej zatopionej główki, rzucając z nurtem rzeki. Głębokość sięgała tu 7-8m, a na powierzchni miejscami tworzyły się wiry. Podobnie jak wcześniej sonda rysowała obiecujące obrazy na ploterze. Idealne wręcz miejsce na grudniowe szczupaki, które powinny o tej porze roku zajmować takie stanowiska. Spędziliśmy tu dobre 1,5h, jednak jigowanie nie dało nam zamierzonych efektów. Dni są teraz krótkie, nie ma co zasiadywać zbyt długo w jednym miejscu.

Chwila skupienia i oczekiwanie na targnięcie.

Popłynęliśmy więc dalej w górę rzeki zbadać kolejne spoty. Po drodze zaciekawił Nas wystający z wody konar, głębokość sięgała tu 3,5m, a jej temperatura wynosiła 1,7 stopnia. Z uwagi na wcześniejsze niepowodzenia wspólnie z TIMem postanowliliśmy na chwilę się zkotwiczyć i przebiczować wodę. Choć wiadomo, że takie miejsca są często opisywane w książkach jako pewniaki, osobiście za takimi nie przepadam, za dużo zaczepów :) I wykrakałem w kilkunatu rzutach straciłem kilka gum. Najwyższy czas spróbować czegoś innego. Na końcu zestawu zamontowałem 3 częściową  mandule po lifcie, dociążona 32 gramową czeburaszką. Przynętę posłałem w dołek i przesuwałem ją kilkadziesiąt centymetrów po dnie, robiąc przy tym pauzy po kilkanaście sekund. Po chwili znów powtórzyłem rzut prowadząc w identyczny sposób. Nagle poczułem opór i znowu niecenzuralne słowo cisnęło mi się na usta myśląc k…. zaczep, kiedy to nagle ”drzewo” ożyło i zaczęło jechać z roli. Branie było bardzo delikatne ale walka za to wspaniała, dawno już nie czułem takich emocji na kiju. Jednak grudniowe szczupaki mają moc, Mamuśka zrobiła kilka młynków tuż pod powierzchnią wody i chciała mnie wciągnąć pod łódkę :) , aż żal że tego nie nagraliśmy.

Wędeczka do 20gr, plecionka 0,14mm Uwielbiam tłuste mamuśki.Ale grunt, że mama wylądowała na łódce, mierzyła 83cm i ważyła ok 4kg. Po szybkiej sesji, złożeniu świąteczno-noworocznych życzeń i ucałowaniu pożegnałem mamę i umówiłem się z nią na przyszły sezon :D . Rybkę złowiłem na testowy kijek Sacury o gramaturze 5-20. Ogólne wrażenia co do tej wędeczki mega pozytywne w przeciwieństwie do kija Foxa do 35gr., który w ogóle nie przyapdł mi do gustu. W kolejnych kilkunastu rzutach nic się wiecej nie działo, popłynęliśmy dalej w poszukiwaniu kolejnych grudniowych okazów.

Dochodziła godzina 14 kiedy wpłynęliśmy w płytką zatoczkę 1,5-2m, połowić nieco lżej. Niestety tu również ryby nie chciały z nami gadać, postanowiliśmy więc zrobić małą przerwę obiadową i chwilę porelaksować się w ten ciepły i słoneczny dzień.

Typowe Shallow Water

W zanadrzu mieliśmy jeszcze jedno miejsce, gdzie liczyliśmy na spotkania z jakimiś sandaczami. Dopłynęliśmy tam o zmroku. zatrzymaliśmy się na szczycie górki i rzucaliśmy na spad poniżej, a także blat przy brzegu. Głębokość wynosiła tu ok 8m, woda zaczęła szybciej płynąć. Przezbroiliśmy wędki w cięzsze zestawy i zaczeliśmy obławiać spot. W pierwszych kilku rzutach okazało się, że i tu zaczepów nie brakuje, ale poranna przygoda tylko bardziej mnie zmotywowała do łowienia w takich warunkach.

Nie ma to jak nocne TIMowe łowienie.

Po kolejnym zerwanym kopycie założyłem Flex Grub shada od Berkleya. Ledwo przynęta dotarła do dna poczułem potężne udeżenie, aż całe ramie mi zadrżało. Niestety ryba się nie wcięła, a guma nie nadawała się do ponownego użycia. Sandacz odgryzł prawie cały ogon i rozerwał gumę na pół. Szybko zmontowałem podobny zestaw, ale ryba nie powtórzyła już ataku. Za to Majki chwilę po mnie przeżył równie ciekawą sytuację. Myślał, że złapał kolejnego snaga, chciał go odstrzelić, gdy on niespodziewanie ożył. Przez moment nie mógł ruszyć zeda z miejsca, po chwili jechał mu z roli od jednego kantu do drugiego. Wyszedł nawet do powierzchni, pokazał swój wielki brzuch, odwinął się, walnął ogonem na do widzenia i tyle go widzieliśmy. Więcej kontaktów z rybami nie było, ale co to był za wieczór i cóż za emocje! W sumie we trzech zostawiliśmy na miejscówce ponad 40 gum :) .

 

The post Grudniowe szczupaki appeared first on TIM Pleciona Blog.

Berkley Rib Shad – killer na okonie i sandacze

$
0
0

,,Grzejniki”, albo ,,kaloryfery”, bo tak pieszczotliwie mój znajomy Robson nazwał Flex Rip Shady od Berkeley’a, pierwszy raz pokazały mi swoją moc na jednej z małopolskich zaporówek. Przynęty występują w trzech wielkościach: 6,5cm, 9 cm oraz 11,5cm. Można je zbroić w klasyczne główki, lecz równie fajnie łowi się nimi na haku offsetowym, do którego te przynęty mają specjalne przewężenie na ogonie.

Berkley Rib Shad zbrojony hakiem offsetowym

Był wrzesień – pierwsze chłodne dni, wiał lekki, zimny wiatr. Łowiłem z brzegu, na ,,pólkach”, gdzie głębokość zaczynała się od trzech, a kończyła na dziewięciu metrach. Okonie żerowały dość niemrawo, brały głównie małe ryby. Przynęty, które do tej pory przynosiły efekty, teraz jakoś dziwnie zawodziły, więc zaczęło się kombinowanie z różnymi kolorami, wielkościami, itd. I wtedy w ręce wpadł mi właśnie Rip Shad. Krótkie zbrojenie główką jigową, pierwszy rzut i ….nic. Kolejny też na pusto, dopiero za trzecim poczułem lekkie puknięcie – to musiał być okoń! Następny rzut w to samo miejsce, kolejne puknięcie, ale poczułem że ryba nie połknęła jeszcze przynęty. Szybkie, wysokie, ,,paniczne” podbicie, tym razem ostre PUK! Szybki hol i pasiak wylądował na brzegu. Fajny, lekko już grubawy okoń. I wtedy pomyślałem, że może w końcu trafiłem na tę odpowiednią przynętę.

Berkley Rib shad purple charteuse zażarty w całości

Prowadząc Rip Shada najpierw dawałem przynęcie opaść na dno, a potem prowadziłem go, ok. 1-1,5 metra nad nim, dość powolnym i spokojnym opadem. Chcąc skutecznie zacinać ryby, uzbroiłem ,,grzejniczek” w nieco dłuższy i grubszy haczyk i nagle brania zniknęły. Zaciekawiony tym faktem, znów założyłem krótką delikatną główkę i zanotowałem piękny energiczny strzał z opadu, który zakończył się wyholowaniem jesiennego średniaka. Szybko wykonałem telefon do kumpla łowiącego troszkę dalej. Krótka gadka o przynęcie, miejscu oraz sposobie i już po chwili, we dwóch zaczęliśmy ,,łoić” te pasiate gargamele. Przez krótki hak mieliśmy sporo  pustych brań. Nieraz trzeba było czekać na mocniejsze bum i mieć stalowe nerwy, by nie zacinać lekkich tylko puknięć w przynętę. No, ale coś za coś. Po takim ,,zapoznawczym” puknięciu, fajnym mykiem było dość szybkie i energiczne podszarpnięcie przynęty. Ten zabieg zazwyczaj kończył się już mocnym, zdecydowanym braniem. Wielkościami najlepiej sprawdzającymi się na ,,moje” okonie były 6 i 9 cm. Jak widać, przynęty nieco większe niż polscy wędkarze przywykli używać na okonie, ale zapewniam, że dziewięciocentymetrową gumę bez problemu połykają nawet niewielkie,25cm, garbuski. Nieco większa przynęta da nam za to szansę na spotkanie z największymi okoniami ze stada. Jednak, przy tych gabarytach przynęt, radzę być przygotowanym sprzętowo na grubego okonia, czy też nierzadko, większego przyłowu w postaci szczupaka czy sandacza. Kolory, które dla mnie najbardziej sprawdzały się na jesienne okonie, to bezkonkurencyjny purple chartreuse, oraz natural.

Trzy rozmiary w jakich występuje Rib Shad od Berkleya

Podsumowując, Berkley Rib Shad, to świetna przynęta na dość leniwe, niezbyt chętne do współpracy okonie, choć radzi sobie też przy większej aktywności ryb.Warto wspomnieć też o wytrzymałości materiału, guma wytrzymuje sporo okoniowatych. Różne możliwości zbrojeń i agresywna praca, nawet przy wolnym prowadzeniu, zalicza ,,grzejniczka” do grona przynęt bardzo wszechstronnych, które okazują się przydatne w każdych warunkach.

The post Berkley Rib Shad – killer na okonie i sandacze appeared first on TIM Pleciona Blog.


Kalendarz wędkarski 2016 – Najlepiej ryba bierze w Wielkanoc

$
0
0

Preferujesz rzut monetą, otrzymany prawie na siłę urlop, czy może wierzysz w swoje szczęście lub pecha. Rzeczywiście czasami Twoje wielogodzinne wypady nad wodę kończą się całkowitym brakiem brania. Nawet spławik nie drgnął? Nie zniechęcaj się, ale też nie zostawiaj swoich wyników w wędkarstwie losowi, który raz się do Ciebie uśmiechnie, a za drugim już nie będzie dla Ciebie tak łaskawy. O wiele lepszą metodą celowania w dni, kiedy połowy mogą być udane, będzie kierowanie się kalendarzem wędkarskim.

Łowienie troci na InieZwiększ efektywność, dzięki kalendarzowi

Jeżeli nigdy dotychczas nie miałeś do czynienia z tego typu pomocami, warto wrócić do samego początku i dowiedzieć się, czym tak naprawdę jest kalendarz brań wędkarskich, a także jak należy z niego korzystać. Kalendarz wędkarski opiera się na podstawie poszczególnych faz Księżyca. Korelację między zwiększonym żerowaniem ryb, a fazami księżyca, należy doszukiwać się już między przypływami, a odpływami, które uzależnione są od przyciągania naszego naturalnego satelity.

Wędkarski kalendarz brań uwzględnia także inne czynniki, niż tylko same fazy Księżyca. Ważna jest również  pora dnia i nocy, w czasie której zamierzasz wybrać się na połowy. Kluczową rolę odgrywa pogoda, na której opiera się wędkarstwo. Kalendarz brań zawiera w sobie  zmieniające się warunki atmosferyczne, wywołujące wśród ryb niepokój, przez co są bardziej podatniejsze na złapanie.Piękne krajobrazy nad rzekąKomplikacja skoków ciśnienia, występowania opadów atmosferycznych, burz, a nawet zmiany kierunku wiatru, ostatecznie przyczyniają się do tego, że w danej chwili ryby są senne, przez co nawet wielogodzinne łowieni nie jest skuteczne, albo w innym momencie są bardziej skore do żerowania, pozwalając się przy tym złapać. Chyba już się przekonałeś o tym, że kalendarz wędkarski 2016, może stać się doskonałą pomocą, znacznie zwiększającą szansę na złowienie wspaniałych okazów, z których na pewno będziesz dumny.

Według kalendarza wędkarskiego
najlepszy ciąg brań wypada na Wielkanoc (25-27 marca):

(Kliknij na obrazek, aby powiększyć)
kalendarz brań, kalendarz wędkarski

A Ty, kiedy wybierasz się na większe ryby ?

The post Kalendarz wędkarski 2016 – Najlepiej ryba bierze w Wielkanoc appeared first on TIM Pleciona Blog.

Street Fishing czyli łowienie w mieście

$
0
0

Pojęcie street fishing-u  coraz częściej pojawia się w wędkarskim światku. Niestety, coraz mniej znajdujemy dzikich, dziewiczych łowisk , więc wielu osobom pozostaje łowienie tylko w miejskich warunkach. W moich okolicach, gdzie dominują jednak lasy i dzikie zakątki zaporówek, nigdy nie przypuszczałem, że będę musiał próbować swoich sił w takich warunkach. A jednak. Środek lata, żar leje się z nieba, a ja, prawie 400km od domu, stoję w centrum miasta, nad jednym z dopływów Odry i próbuję łowić tamtejsze ryby…

Tak wyglądało moje pierwsze spotkanie ze street fishingiem 3 lata temu. Każdego lata wracam tam i zawsze staram się zrobić sobie kilka wyskoków z wędką. Przez ten czas załapałem już co nieco, na temat tego łowienia. Kilkoma prywatnymi spostrzeżeniami chętnie sie z Wami podzielę.

Podczas łowienia sandaczy na miejskich odcinkach trafiają się szczupakowe przyłowy

Ryby:

Wakacje w mieście, dużo zajęć, rodzina, znajomi, dziewczyna… nie mamy za dużo czasu na rozeznania i wędkarskie atrakcje.  Dlatego dobrze już przed wyjazdem dowiedzieć się, jakie ryby możemy spotkać w wodach, w których zamierzamy łowić. Ja na przykład na celowniku mam takie gatunki,  jak: okoń, kleń, jaź, boleń i sandacz. Tam gdzie planuję łowić te gatunki dominują, dlatego na ich łowienie się przygotowuję.  I o to chodzi. Sprawdźmy jakie ryby dominują w danej rzece, a zwiększymy swoje szansę na to, że ładnie się obłowimy.

Rafał z boleniem złowionym w centrum Warszawy

Miejsca:

Gdzie szukać tych ryb w mieście, jeszcze w upalne dni? Moim zdaniem, niemal bankowym miejscem, zwłaszcza przy kosmicznych temperaturach, są różnego rodzaju okolice spiętrzeń, mostów, miejsc gdzie nurt przyśpiesza, a woda jest po prostu dobrze natleniona. Dobrze byłoby wcześniej, przed łowieniem wytypować sobie parę takich miejsc, np. przy okazji spaceru. Rzeka, na której ja łowię, latem ma wyjątkowo niski stan wody. Woda mozolnie się toczy. Ryby potrzebują więcej tlenu i gromadzą się w miejscach gdzie znajdą go więcej.

Pora łowienia:

Niska woda, bardzo wysoka temperatura, słabe natlenienie, to wszystko składa się na słabą aktywność ryb… i naszą. O ile jazie, klenie czy okonie, można próbować łowić w ciągu dnia, to złowienie sandacza w pełni wakacyjnego słońca jest raczej trudne. Najlepsze wyniki miałem łowiąc bardzo wczesnym rankiem lub zaczynając wieczorem, a kończąc już nocą. Ciekawostką jest, że na „mojej” wodzie, od 2 lat, najlepsze brania mam między godziną 21.00 a. 24.00, potem rzeka jakby zasypia.

Sandacz złowiony podczas podniesionej wody w Warszawie

Sprzęt:

Jadąc na wakacje zwykle nie mam za wiele miejsca na sprzęt. Muszę ograniczyć się tak, jak to tylko możliwe. Nie nastawiam się raczej na duże ryby, więc sprzęt jest raczej delikatny. Jako że łowię z brzegu, wybieram wędzisko długości od 2,40m do 3m i ciężarze wyrzutowym do 10g. Lubię dość szybkie kije, z lekkim zapasem mocy, które w razie przyłowu większej ryby, dadzą mi szansę na wygranie walki. Do takiej wędki podpinam kołowrotek o wielkości 2500 z nawiniętą cienką plecionką 0.6 – 0.8mm, na której końcu widnieje przypon z fluorocarbonu. Moim zdaniem taki zestaw,  pozwolą dostosować się do większości sytuacji.  Dużo obszerniejszym tematem są przynęty. Bardzo lubię gumy, są statystycznie tanie i pozwalają na dużo kombinacji. Pakowanie zaczynam od ripperów, które ostro zamiatają ogonem np. Berkeley Rib Shad. Taki typ przynęt przydaje się szczególnie, kiedy ryby dobrze żerują. Szeroka praca w takiej sytuacji czasem potrafi czynić cuda. Potem znów rippery, ale o troszkę drobniejszej pracy np. Berkeley Gutt Shad, z podobnych powodów. Następne w kolejce to jaskółki, które przydają się, gdy ryby raczej niechętnie chcą współpracować. Najbardziej lubię Berkeley-e Power Minnow oraz jaskółki Linker City. Na koniec pakuję zawsze jeszcze trochę cykad (SS,spinmad), nie wiem co te przynęty mają w sobie, ale w lecie łowię na nie sporo ryb. Kolory małych cykad to zazwyczaj czerwień, zieleń, fluo żółty i srebrny. Nieco większe cykady mają kolory srebrne, perłowe oraz szare. Takie barwy najlepiej sprawdzają mi się wieczorami. Poza tym przydadzą się też średniej wielkości woblery w podobnych barwach co cykady. Do kompletu dorzucam parę obrotówek, jakieś małe wahadełko i jestem gotów do  wakacyjnego polowania.

Sandacz złowiony przez Marka na Warszawskim odcinku Wisły

Zakończenie:

Podsumowując, letnie łowienie z „doskoku” może być owocne i spokojnie, nawet bez wielkiego przygotowania czy umiejętności, możemy dać sobie radę. Ryby nie muszą być duże, ale bez wątpienia dadzą sporo frajdy, a my będziemy mogli na chwilkę oddać się swojej pasji. Łowienie na lekko, może dostarczyć nam też miłych niespodzianek, w postaci czasem sporych przyłowów. Podczas wypadów zadbajmy koniecznie o spray przeciw komarom oraz kleszczom oraz czapce, by nie narazić się na udar słoneczny. Przydatna okaże się też duża ilość wody, a także aparat fotograficzny.

Na koniec nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam miłych wrażeń z wakacyjnych łowów i połamania kija.

The post Street Fishing czyli łowienie w mieście appeared first on TIM Pleciona Blog.

Przynęty na szczupaka w maju – sprawdzone killery

$
0
0

Zbliża się weekend majowy. Dla łowców drapieżników to prawdziwe święto. Szczupaki, które póki co mają w miarę spokojny żywot, już wkrótce będą miały przewlekłe problemy z uzębieniem. Wy też będziecie chcieli złapać zębatego, a ja powiem Wam co będzie moją bronią w tej nierównej walce. Każdy z nas ma swoje ulubione „killery” i to właśnie w nie warto zainwestować poszukując wiosennych szczupaków.

Moje ulubione przynęty na szczupaka to:
1) Blacha- Gnom. Absolutnie genialna, polska przynęta. Blacha ta łowiła mi szczupaki zarówno w Polsce jak i w Anglii. Mój ulubiony rozmiar to 3, ale inne też świetnie dają sobie radę. Jakie są główne zalety Gnoma?
- masa. Świetnie się nim rzuca, dzięki czemu możemy nim łowić z brzegu nawet na dużym dystansie.
- praca w opadzie. Blachy zazwyczaj nie są brane pod uwagę jako przynęty opadowe, a to błąd! Przy strokowanej lince praca Gnoma świetnie wabi drapieżniki.
- intensywna- mocna praca. Gnom podczas prowadzenia jest przynętą bardzo agresywną dzięki czemu wysyła ona mocny sygnał do linii bocznej szczupaka, a jak wiemy zębate kaczory tylko na to czekają.
- błysk. Powierzchnia gnoma znakomicie odbija światło. Bardzo intensywny połysk doprowadza szczupaki do szału. Takie lśnienie bywa kluczowym bodźcem zachęcającym szczupaka do ataku.

Przyłów okoniowy na Gnoma 3

Te czynniki sprawiają, że Gnom 3 to bardzo skuteczna i uniwersalna przynęta. Ze swojego doświadczenia wiem na pewno, że szczupaki je uwielbiają, a i gruby okoń potrafi go zaatakować. Na większe szczupaki polecam blachy większych rozmiarów. Godnym polecenia modelem jest sprawdzony przez Tim Pleciona -Abu Garcia Pike

Dzikus z solidną osiemdziesiątką złowioną na wahadło Abu Garcia Pike

Wahadło waży 40gramów, także rzuty są dalekie. Przynęta dzięki temu, że jest szeroka nie tonie szybko tylko ładnymi zakosami opada do dna. Prowadzona jednostajnie lusterkuje i wydaje dużo wibracji co skutecznie wabi szczupaka w maju.

Majki wie jak skuteczne są wahadła na szczupaki w maju

2) Guma – Dragon Bandit. Nad wodą zawsze mam ze sobą wiele gumek. Jedna z najlepszych na jakie kiedykolwiek łowiłem to właśnie Bandit.
Bardzo silna praca tej przynęty przynosi oczekiwane efekty. Ogromny, masywny ogon stawia silny opór w wodzie, a na szczytówce odczuwamy każdy jego ruch. Bandity są dostępne w wielkościach od 6 do 12,5 centymetra i w wielu opcjach kolorystycznych. Moje ulubione to żółte z czarnym grzbietem i perły, ale inne kolory też dają świetne efekty.

Maras z przyłowem okoniowym na rippera Dragon Bandit- perła z czerwonym ogonem

Na bandytę łowiłem piękne okonie, szczupaki i sandacze więc spokojnie mogę go Wam polecić.

3) Jerkbait, glider – Salmo Slider. Nie wyobrażam sobie poszukiwania szczupaka bez jerka (zwanego także woblerem bezsterowym) w arsenale. Na płytszych odcinkach, blisko brzegów, trzcinowisk, nad wysokimi zaroślami, wszędzie tam jerkbaity to zabójcza broń w walce o zębatą zdobycz. Polska może się pochwalić takim produktem jak Salmo Slider i trzeba powiedzieć, że jerków naszego słynnego producenta używają najlepsi łowcy szczupaków, na całym świecie.

Majki ze szczupakiem złowionym na płytkim łowisku na Salmo Slidera

Slider to prekursor europejskich gliderów. Dostępny jest w długościach od 5 do 12 centymetrów, ciężarze od 6 do 70 gram. Dostępne są zarówno wersje tonące jak i pływające. Ja osobiście uwielbiam te przynęty, a branie szczupaka blisko powierzchni wody, bądź bezpośrednio z niej to kosmiczne emocje, które ciężko z czymkolwiek porównać. Jeśli jeszcze nie próbowaliście łowić na jerkbaity to szczerze polecam- kupujcie Salmo Slidera. On otworzy przed Wami, nowy świat szczupakowych wrażeń.

Majki też lubi jerki, a Salmo Sweeper jest w jego pierwszej piątce

Warto też spojrzeć na Sweepera, innego jerka od Salmo. On też znakomicie wabi zębate.

4) Wobler – Jaxon Holo Select Karaś. W szczupakowym pudełku nie może zabraknąć łownego woblera. Wybór w tym segmencie jest ogromny i co ważne wcale nie trzeba wydawać majątku żeby uzbroić się w dobry wabik.

Maras ze szczupakiem złowionym podczas majówki na Rugii na Wobler Jaxon Holo Select Karaś

Jaxona Karasia mam od jakichś 2-3 lat i powiem szczerze, że zaskoczyła mnie łowność tej przynęty. Ma ona bardzo silną pracę, ale nie schodzi zbyt głęboko. Nie znaczy to jednak, że łowi nam ryby tylko na płyciznach, bo trafiałem na niego szczupaki nawet na wodzie o głębokości ponad 4 metrów. Znakomity efekt holograficzny sprawia, że przynęta jest widoczną nawet z dużego dystansu i z łatwością przykuwa uwagę przebywających w okolicy ryb.

Tak będzie wyglądał mój podstawowy, uniwersalny zestaw przynęt na rozpoczęcie sezonu. Będę w nim miał: świetną blachę, super gumki, zabójczy jerk i bardzo kuszący wobler. Na większości wód ten zestaw sobie poradzi. Oczywiście w plecaku będę miał jeszcze ze 30 kilogramów innych rzeczy, ale od czegoś trzeba zacząć. Mam jednak nadzieję, że moje propozycję Wam pomogą i być może pozwolą złowić super rybsona.

Udanej majówki!

The post Przynęty na szczupaka w maju – sprawdzone killery appeared first on TIM Pleciona Blog.

Rekonesans przed majówką 2016 na Bugu

$
0
0

Mając wolny weekend postanowiłem zrobić rekonesans przed majówką. Celem wyprawy były okonie. Do tej pory poza łowieniem spod lodu łowiłem je na Bugu tylko jako przyłowy. Wyjątkowa była majówka w 2013 roku. Wysoka woda przyniosła ze sobą duże ilości średniego okonia. Łowiliśmy po kilka sztuk na głowę dziennie w przyłowach szczupakowych. W pozostałych latach okonie trafiały się pojedynczo. Nigdy się na nie nie nastawiałem, a najmniejsze gumy jakich używałem to 9cm. Tym razem zabrałem ze sobą nowy model wędziska okoniowego oraz trochę mniejszych przynęt 5-6cm.

Wytypowałem kilka miejsc gdzie mogą się gromadzić pasiaste zbóje i ruszyłem do boju. Zacząłem od starorzeczy. Bezowocnie obłowiłem trzy największe na odcinku od Zegrza do Popowa. Na tym ostatnim tarły się już leszcze. Spotkałem dobrze znaną osobę w światku wędkarskim Pana Jabajiego. Poinformował mnie, że weszły olbrzymie stada leszczy dęboszczaków takich od 3,5 do 6kg. Bracia Jabaji przyjechali skontrolować starorzecze czy nie stoją siaty i czy przypadkiem szarpakowcy nie dobrali się do leszczy.

Okonie udało mi się namierzyć na powrocie, na końcu starej odnogi. Stały w 3,5 metrowym dołku tuż przy brzegu. Trochę pokombinowałem i trafiłem na spikey shada 6cm od Foxa. Nasmarowałem go zapachem krewetki i zaskoczyło.

Okoń ze starorzecza Bugu

Brania jednak ustały po pół godzinie i udaliśmy się w stronę nurtu. Pierwszy raz próbowałem łowić na fluorocarbon. Miałem nawinięte 100 metrów 0,20mm. Na okonie jest to zdecydowanie za duży rozmiar. Bałem się niskiej wytrzymałości niższych średnic ale nie ma to chyba znaczenia bo i tak żadnej przynęty nie udało mi się odstrzelić. Fluorocarbon miał się nie rozciągać a na pełnym wyrzucie, po złapaniu zawady, mogłem rozciągnąć go o co najmniej 2,5 metra. Następnym razem zainwestuje w coś lepszego i o średnicy w okolicach 0,12mm. Paczki Spików -6szt pozbyłem się w błyskawicznym tempie. Woda była strasznie mętna i ciemne Keitechy nie działały. Założyłem klasykę Relax Ohio w kolorze policjanta. Już w pierwszym rzucie zaliczyłem strzała. W kolejnych miałem zawinięte ogonki bądź ściągniętą gumę. Po zmianie na mniejszy rozmiar 5-7,5cm brania ustawały. Podczas obławiania w dryfie 5km odcinka rzeki taka sytuacja powtórzyła mi się 3 razy. Olśnienie przyszło późno…

Największy leszcz jakiego do tej pory złowiłem

Przypomniałem sobie jak na majówkę w 2014 roku łowiłem potężne leszcze na spining. Brania były wtedy jednak o wiele mocniejsze niż teraz. Pomyślałem, że może jest wcześniej i nie są jeszcze tak agresywne jak wtedy. Dozbroiłem gumę tak jak wtedy i się zaczęło. Najpierw wyjechał taki ze 3,5kg a później taki w okolicach 2,5kg.

Leszcz na spinning

Tym razem nie były to czarne „dęboszczaki” tylko zwykłe białe pospolite leszcze. Jest to inna odmiana, która nie osiąga takich rozmiarów jak dęboszczaki i wychodzi na to, że też nie ma tyle siły co one. Ryby reagowały na gumy 10cm a w 6cm już nie chciały walić. Szykowały się do tarła i były agresywne. Pewnie w ten sam sposób walą w inne ryby takie jak bolenie, okonie czy szczupaki i skutecznie wypędzają je z ich stanowisk.

Mam nadzieję, że do majówki leszcze zejdą już z rzeki i nie powtórzy się sytuacja z 2014 roku, kiedy to nie połowiłem żadnych drapieżników. Co by się nie działo i tak jak co roku 1 maja o świcie melduję się na Bugu.

The post Rekonesans przed majówką 2016 na Bugu appeared first on TIM Pleciona Blog.

Majówka 2016 na Bugu i Narwii

$
0
0

Jak co roku 1 maja otworzyłem sezon na przyujściowym odcinku Bugu. Miałem dziwne przeczucie, że to będzie wyjątkowa majówka i padną ładne ryby. Podczas kwietniowego rekonesansu na Bugu namierzyłem kilka ciekawych miejsc, w których do tej pory jeszcze nie łowiłem. Dodatkowo opowieści miejscowych o łowionych tam szczupakach rozbudziły moją wyobraźnię i dawały nadzieję na przyzwoite ryby. No właśnie „przyzwoite” to określenie w różnych miejscach ma inne znaczenie. Jadąc na Rugię czy zalew szczeciński przyzwoitą rybą będzie metrówka, na Narwi będzie to szczupak 75+ a na przyujściowym odcinku jest nią zębaty powyżej 65cm. Mając 4 dni wolnego mogłem pojechać na Rugię bądź zalew szczeciński ale w tym wyjątkowym okresie ryby nie są najważniejsze. Dla mnie jest to tradycja. Mając 13 miesięcy, nad rzeką Bug, nauczyłem się chodzić. Tu też pierwszy raz tata z dziadkiem zabrali mnie na ryby. Zaledwie 40km od Warszawy przenoszę się do zupełnie innego, dzikiego świata.

Czarne bociany nad Bugiem

Przez ostatnie 6 sezonów z rzędu tylko dwa razy miałem styczność ze szczupakami powyżej 80cm. Pierwsza była dziewięćdziesiątka ze starorzecza z 2012 roku.

Szczupak 90cm złowiony w 2012 roku

Bug na majówkę w 2013 roku obdarował mnie rybą 82cm. W większości przypadków łowiłem ryby w przedziale 40-60cm. Do takiego łowienia trzeba się odpowiednio przygotować. Używam wędek od 2,6 do 2,85 metra o ugięciu parabolicznym i ciężarze wyrzutu do 20-25 gramów. Chodzi o to, żeby czerpać z walki jak najwięcej frajdy. Łowię w trzcinach oraz grążelach dlatego plecionka jest solidna i pozwala wyrwać mi przynętę z każdego zaczepu. Styl łowienia przypomina mi trochę amerykańskie łowienie Bassów. Przynętę wpuszczam w najbardziej zarośnięte i niedostępne miejsca. Kołowrotek mam zaspawany tak by hol był forsowny a ryba jak najszybciej znalazła się na łódce.

W tym roku obłowiłem 15 kilometrowy odcinek rzeki. Ryb szukałem w nurcie,zastoiskach odnogach i na 4 dużych starorzeczach. Brania miałem tylko na jednym starorzeczu, które różni się od innych tym, że jest bardzo wąskie i dużo jest na nim wysepek trzcinowych, z których wyjąłem wszystkie ryby.

Takie pistolety łowiłem na majówkę

Brały same pistolety niewiele ponad wymiar oraz kurduple poniżej. Ryby były waleczne więc tarło musiało się odbyć już jakiś czas temu. Czemu tylko w tym miejscu udało mi się złowić ryby? Ciężko powiedzieć. Na innych starorzeczach grasowały jeszcze leszcze bądź kończyła się trzeć płotka. Na nurcie woda niosła mnóstwo syfu i była bardzo mętna.

Kijaneczka na gumęczkę

Na płytkiej wodzie w zastoiskach grasowały sumki. Na lekko obciążoną gumę trafiłem kijaneczkę, która na kiju do 25gram całkiem fajnie pochodziła. Kolega na 2″ Keitecha na 0,5 metrowej wodzie trafił sumka powyżej metra ale walka zakończyła się rozgięciem główki. Mimo, że nie udało się połowić „przyzwoitych” ryb i tak z Bugu wracałem zadowolony. Gdybym miał możliwość to zostałbym jeszcze parę dni więcej ale byłem umówiony na kolejne dwa dni łowienia z Marasem na Narwii.

Narew znam słabiej niż Bug dlatego ryby było wyjątkowo ciężko namierzyć. Bolenie nie żerowały przy powierzchni, także ciężko było je zlokalizować. Miałem jedną sztukę z dryfu ale szybko się spięła. Razem z Markiem nastawiliśmy się na większe mamuśki bo takie tu są. W ruch poszły jerki i większe gumy. Marek zaliczył ładny hol ryby 80-90cm, która spięła mu się pod samą łódką a ja na gumę straciłem takiego 70+. Brały bardzo delikatnie. Prawdopodobnie dlatego, że wszędzie było mnóstwo drobnicy, także żarcia miała pod dostatkiem i trzeba było trafić przynęta drapieżnikowi pod nos, żeby ten łaskawie otworzył paszczę. Narew już nie po raz pierwszy dała nam pstryczka w nos ale w tym roku jeszcze się zrewanżujemy!

The post Majówka 2016 na Bugu i Narwii appeared first on TIM Pleciona Blog.

Karasie na spinning

$
0
0

Łowienie karasi wiosną zazwyczaj kojarzy się nam z rosówką na haku i długim, uważnym wpatrywaniem się w spławik. I mimo, że ma to swój urok, to jakiś czas temu zacząłem szukać alternatywy dla tego sposobu łowienia karasi. A że kocham spinning, właśnie na tę metodę się uparłem. Dla niektórych pewnie brzmi to troszkę abstrakcyjnie, ale uwierzcie, to naprawdę świetny sposób. Jak ja łowię karasie na przynęty sztuczne? Zacznijmy od początku…

Pora:
Jaka pora jest najlepsza na łowienie karasi na sztuczne przynęty? Moim zdaniem są to pierwsze, gorące dni wiosny. Słońce grzeje już mocniej, woda zaczyna robić się cieplejsza. Ryby to czują. Dobrze jeśli można często pojawiać się nad wodą, szczególnie kiedy zaczyna się przygodę z takim łowieniem. Pierwszy krok to obserwacja. Należy sprawdzić, czy karasie pojawiają się tuż przy powierzchni. Jeśli zaczynają podpływać do brzegu, a jeszcze nie odbywają tarła, to właśnie jest ten najlepszy czas! Ryby na pewno będą „współpracować”. Przed tarłem muszą jeść, więc zaliczenie paru dobrych sztuk nie powinno być problemem. Grunt to trafić w ,,ten” czas.

Wiosna to najlepsza pora na spinningowe karasie
Miejsca
Gdzie najlepiej dorwać duże karasie na spinning? Będą to miejsca dość płytkie, gdzie głębokość nie przekracza często nawet 50cm. Najlepiej z czystą wodą i podwodną roślinnością. Jeśli dorzucić do tego zwalone drzewa, przeszkody – mamy idealne karasiowe miejsce. Dobrze byłoby, gdyby po wodzie pływały np. lilie, ryby te często chowają się pod nimi. Wybierając miejsce, bierzmy pod uwagę takie, które są rzadko odwiedzane przez ludzi. Karasie będą tam troszkę mniej ostrożne. Celujmy w płytkie zatoczki, wypłycenia czy glinianki.

Jigi to najlepsze przynęty do łowienia karasi na spinning

Przynęty

Osobiście karasie na spinning łowię tylko na microjigi. Sam je wykonuję i choć czasem wyglądają dosyć prowizorycznie, to jak się okazało, są skuteczne. Nie przywiązuję za bardzo uwagi do wyglądu jiga. Ważniejszy jest kolor. Brudna zieleń, brąz i czerń na pewno będą skuteczne. Ciężar takiej przynęty waha się od 0.8 do 1,5 grama, z tym że 1,5 grama będzie zapewne bardziej uniwersalnym balastem. Używam ,,brudasków” podobnych do nimf. Zwarty korpusik i malutki ogonek z pierza, albo nawet i bez niego. Długość jiga to zazwyczaj ok.1 cm. To czy przynętę kupimy czy zrobimy sami to indywidualna sprawa. Z tymi własnoręcznie zrobionymi, wiadomo, większa satysfakcja!

wędka do łowienia karasi na spinning

Sprzęt
No dobra, mamy już wypatrzone miejsce, przygotowane przynęty, ale jaki sprzęt do tego dobrać? Odpowiedz jest prosta – mocny. Mimo, że łowimy na lekkie i małe przynęty, to ryby będą dość spore. Dodajmy do tego karcze, powalone drzewa i już wiemy, że z klasycznym UL jesteśmy bez szans… Jeśli chodzi o kije, używam zwykle wędzisk do 10 gram, o długości od 2,40 m do 2,70 m. Większe długości są zbędne. Poza tym niezbyt wygodnie przedzierać się przez krzaki z tak długim badylem. Do kija podpinam kołowrotek wielkości 2000-2500, z dość płynnie działającym hamulcem. Co do linek, można nawijać spokojnie dobrej jakości żyłkę, ja używam średnicy 0.16 mm, co pozwala mi na pewny i siłowy hol dużego karasia w zaczepowym miejscu. Ale można też pozwolić sobie na plecionkę. Dobrym wyborem będą te o najmniejszych średnicach np. 0.04 mm, ale w tym przypadku polecam zakończyć zestaw przyponem z fluorocarbonu o średnicy np.0.18mm. Takie zestawy dają nam pewność, że nie stracimy tych największych ryb, a przecież o takie nam głownie chodzi!.

Technika łowienia
To, że wybieramy płytką, czystą wodę i czas, kiedy ryby są tuż pod powierzchnią pozwala łatwo wypatrzeć stado karasi. Starajmy się do wody podejść jak najciszej, żeby ich nie spłoszyć. Będziemy mogli swobodnie się im przyjrzeć. Niektóre będą tylko spokojnie pływały, inne co jakiś czas poryją w mule. To właśnie one są naszym celem. Wybieramy sobie karasia którego chcemy złowić (tak właśnie – wybieramy konkretną sztukę!) i rzucamy. Ważną sprawą jest, żeby rzut wykonać tak, by jig znalazł się za rybą. W miarę wybierania linki, spowalniamy prowadzenie i kierujemy go tuż pod jej pysk. Przynętę prowadzimy skokami. Tempo zależy od aktywności ryb – im większa, tym na szybsze prowadzenie możemy sobie pozwolić. Czasem ryby są niezdecydowane. Czasem ignorują jiga, czasem jakby tracą zainteresowanie. Sposobem, który pozwala zagrać karasiowi na nerwach jest zatrzymanie jiga w bezruchu tuż przed nosem ryby, a potem bardzo powolne opuszczenie jej i pozostawienie na dnie. Taka operacja często kończy się braniem.

Potężny karaś złowiony w zarośniętej zatoczce

Mam nadzieję, że nieco przybliżyłem Wam metodę łowienia karasi na spinning. Warto czasem odpuścić spławik i gruntówkę na rzecz tej metody, która ma tę przewagę, że łowimy praktycznie same grubsze sztuki. Ryby są silne i walczą z okropną zaciętością, co oznacza, że emocje są gwarantowane! Mimo, że pewnie będzie trzeba się przedzierać przez zarośla, a nieraz długo stać niczym czapla, to obiecuję, że warto! Widok dużego karasia płynącego za jigiem i zasysającego go pod samymi nogami na pewno dostarczy małego zawału serca. Nie zapominajmy na wypad zabrać dobrych polaroidów, ułatwiających wypatrywanie ryb oraz koniecznie aparatu, bo z całą pewnością, będzie co uwieczniać na zdjęciach!

Wypuszczanie złowionych karasi to podstawa

The post Karasie na spinning appeared first on TIM Pleciona Blog.

Okonie na wiosnę lubią duże przynęty

$
0
0

Wspólnie z Marasem po weekendzie majowym na Bugu i Narwii mieliśmy spory niedosyt szczupakowy. W poszukiwaniu majowych mamusiek wybraliśmy się trochę dalej na malownicze jeziorko, w którym wiemy, że mieszkają ryby powyżej 120cm.

Wyjazd był zaplanowany od dawna, więc nie sprawdzaliśmy warunków pogodowych ani tego czy ryba bierze w danym momencie.  Nastawieni na konkretne ryby zabraliśmy gumy w rozmiarze 12-20cm. Pierwszego dnia nie trafiliśmy żadnego szczupaka za to na nasze gumy siadały przyzwoite okonie.

Pierwszego okonia trafiłem na 12cm Foxa  w kolorze perch

Używałem wędki Sakura 2,58 o ciężarze wyrzutowym 15-45gram. Muszę przyznać, że jak na tak mocny kij brania były dobrze wyczuwalne. Hol był siłowy. Nie pozwalałem wyszaleć się rybom.

Przywalił w Foxa Zander Pro 12cm

Dużo kombinowaliśmy z rozmiarem gum. Na największe nic się nie działo. Na 12cm siadały okonie w przedziale 35-38cm a na 14cm okonki dwadzieścia centymetrów.

Ten mały okonek połakomił się na gumę Fox Zander pro 14cm

Ryby reagowały najlepiej na jaskrawe, zielono-żółte kolory. Z przynęt sprawdził się Fox Zander pro Shad w rozimiarze 12cm oraz Westin Hypo Teez w rozmiarze 13,5cm.

Przyzwoity wiosenny okoń złowiony na gumę Westin Hypo teez 13,5cm

Drugiego dnia udało mi się wyrzeźbić honorowego szczupaka, który swoją wielkością nie powalał ale za to nadrobił walką robiąc 3 świece podczas holu.

Jedyny szczupak jakie udało mi się złowić na wyjeździe wziął na gume Westin Hypo Teez 13,5cm

Wracając spotkaliśmy wędkarzy, którzy skrobali złowione okonie, takie do 30cm. Brzuchy miały całe wypchane kawałkami starej trzciny. Okonie na wiosnę stołują się na ikrze leszczy, którą w maju jest poobrastana roślinność podwodna. Są tak żarłoczne, że pożerają ikrę razem z kawałkami starej trzciny. Dodatkowo kończyła się trzeć płotka więc szczupaki miały co jeść  i pewnie dlatego tak słabo reagowało na przynęty.  W menu większych okoni najwidoczniej też musiała być płoć skoro tak dobrze reagowały na duże przynęty. Zgrupowały się przy tarliskach i musiało ich tam być sporo skoro mając w brud łatwego pożywienia reagowały na gumy.

The post Okonie na wiosnę lubią duże przynęty appeared first on TIM Pleciona Blog.


Szczupaki w maju – trolling szczupakowy

$
0
0

Maj to dla mnie prawdziwe rozpoczęcie sezonu. Po paru miesiącach przerwy od łowienia szczupaków jestem stęskniony i spragniony nowych doznań. Dlatego co roku planuje co najmniej tygodniowy wyjazd w poszukiwaniu moich ulubionych, zębatych drapieżników. Ponieważ nie lubię monotonii, zawsze wybieram nowe miejsce w nadziei na odnalezienie upragnionego eldorado.W rozpracowywaniu nowych miejscówek najlepiej sprawdza się trolling szczupakowy. W zależności od miejsca, w jakim się znajduje, stosuje 3 rożne warianty tej metody.

Płytkie zatoki i starorzecza do głębokości 2 m
Świetnie nadają się do trollingu z tego względu,ze zazwyczaj wiosną roślinność podwodna nie jest jeszcze mocno rozwinięta, co umożliwia łowienie w miejscach niedostępnych w pozostałych porach roku. Takie miejsca na początku sezonu są najczęściej wybierane przez wędkarzy. Potrafią darzyć dużą ilością ryb, a spotkanie z wymarzona metrówka jest tu jak najbardziej realne.

Mamuśki lubią imitacje szczupaka
Trollingowanie po płytkiej wodzie nie jest jednak tak łatwe, na jakie pozornie wygląda. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że wabiące szczupaki właściwości silnika spalinowego – jeśli na wodzie powyżej 3 metrów spełniają swoją rolę – tu dają zupełnie odwrotny skutek. Na płytkiej wodzie wszelkie hałasy dochodzące z łódki skutecznie płoszą cel naszych poszukiwań. Samo używanie silnika elektrycznego nie wystarczy, gdyż ryby, nad których głowami będziemy pływać, i tak będą się płoszyć. Najprostsza technika, która sprawdza mi się w takich miejscach, jest wypuszczanie przynęty daleko za łódkę (50 m wystarczy) i pływanie slalomem tak, by woblery poruszały się jak najdalej od toru, po jakim płynąłem. Lepiej jest jednak zastosować planery. Dzięki nim jestem w stanie odciągnąć zestawy na 30m od toru ruchu łódki, co w takich miejscach w zupełności wystarcza.

Planery pomagają w trollingu szczupakowym

W maju nie ma co przesadzać z rozmiarami przynęt. Rzadko stosuje wabiki większe niż 16cm, choć zawsze są wyjątki od reguły i zdarzyło się, że wolały przynęty powyżej 20cm. Na płytkiej wodzie najlepiej sprawdzają mi się woblery pływające, schodzące do głębokości 0,5–0,7 m oraz bezsterowe swimbaity. Raczej nie stosuje przynęt tonących, gdyż wiąże się to z częstymi zaczepami i zwijaniem zestawów.

Podwodne łąki na głębokości 3–4 m

W takich miejscach szczupaki zazwyczaj przebywają w okolicach dna. Zdarzają się jednak sytuacje, że ryby podnoszą się i żerują w toni. Zaczynając trolling szczupakowy, na pierwszym zestawie montuje wobler, który będzie szedł w pół wody, a kolega na druga wędkę zakłada gumę z obciążeniem około 50 g. Silikonowym wabikiem cały czas utrzymujemy kontakt z dnem. Na napiętej plecionce cofamy wędzisko do momentu, aż poczujemy uderzenie główki jigowej o dno, po czym powolnym ruchem przesuwamy kij do pozycji wyjściowej. Jeśli czujemy, ze zrobiło się głębiej i główka po cofnięciu kija nie uderza o dno, wypuszczamy więcej plecionki z kołowrotka. Natomiast jeśli po powrocie do pozycji wyjściowej główka znowu leży na dnie, znaczy to, ze się wypłyciło i trzeba zwinąć nadmiar plecionki.

Trolling szczupakowy na gumę

Po kilku braniach jesteśmy w stanie zweryfikować, na jaki sposób w danym dniu szczupaki reagują lepiej. Jeśli mam więcej brań na wobler prowadzony w toni i mam taka możliwość (jestem z kilkoma kolegami na łódce) bądź przepisy na to pozwalają, to jeden wobler prowadzę w kilwaterze zaraz za łódka, a dwa kolejne zakładam na planery i odciągam je na co najmniej 15 m z lewej i prawej strony łodzi. W sytuacji kiedy więcej brań jest na gumę, płyniemy slalomem, a każdy ma założoną gumę z innym obciążeniem(np. 35 i 50 g). Dzięki temu przynęty będą penetrowały różne miejsca, co przekłada się na zwiększenie brań. W obu powyższych miejscówkach bardzo ważnym elementem wyposażenia jest GPS i zapisywanie wszystkich kontaktów z rybami w postaci kolejnych waypointów. Każdy nowo powstały punkt napływam wiele razy, z rożnych stron i o rożnych porach dnia. Często zdarza się, ze obok miejsca, gdzie mieliśmy kontakt z ryba, znajdują się kolejne sztuki. Po paru dniach pływania z powstałych waypointów zazwyczaj udaje się wytypować najlepszy obszar, który później metr po metrze możemy obłowić z zakotwiczonej łódki.

szczupaki w maju lubią imitację szczupaków

Wielka woda – wielkie ryby: toniowy trolling na dużych głębokościach
Najciekawszym i najmniej popularnym miejscem do majowego trollingu jest toń głębokich jezior bądź zaporówek. Mało kto zdaje sobie sprawe, ze część szczupaków, a szczególnie te duże, już w maju przebywają w toni, pływając za ławicami drobnicy. O tej porze roku nie prowadzę przynęty głębiej niż 5 m, nawet jeśli dno jest na głębokości 15 m. Przeszukując toń, warto wypuścić jak najwięcej zestawów, warto wiec mieć na łodzi współtowarzyszy. W kilwaterze prowadzę dwa woblery, jeden na głębokości 5 m, a drugi – mniej więcej 3 m. Na planerach po obu stronach łódki montujemy gumy dociążone 50- bądź 75-gramowa główka. Woblery z dużym sterem nie nadają się do planerów, gdyż maja za agresywna prace i wyczepiają się z klipsów. Dobre miejsca, czyli takie, w których na ekranie echosondy zaobserwuje ławice drobnicy bądź zawieszone w toni duże łuki, którymi mogą być szczupaki, napływam po kilka razy. Z kilkoma zestawami w wodzie nawroty robię na 3 etapy. Najpierw długim łukiem robię skręt o 90 stopni, po czym płynę prosto do momentu, kiedy wszystkie zestawy znowu znajda się na swoich miejscach. Wtedy wykonuje kolejny skręt o 90 stopni. Po braniu ryby, jeśli ta swoim zachowaniem nie pretenduje do miana okazu, po jaki przyjechałem, nie zwijam pozostałych zestawów. Zmniejszam prędkość łódki do takiej, która umożliwi utrzymywanie pozostałych zestawów na swoich miejscach. Osoba holująca rybę w takiej sytuacji sama musi poradzić sobie z podebraniem zdobyczy, gdyż najmniejszy błąd sternika spowoduje splatanie przynęt i niepotrzebną stratę czasu. W sytuacji kiedy czuje, że po drugiej stronie linki mam godnego przeciwnika, proszę kolegów z łódki, żeby zwinęli swoje zestawy i po wrzuceniu luzu na silniku zaczynam hol.

toniowy trolling szczupakowy

Warto eksperymentować

Jak to w życiu bywa – od każdej reguły są wyjątki. Tak samo jest w wędkarstwie. Dlatego w okresie bez brań staram się przeprowadzać przynętę przez miejsca, które wybrałby co najwyżej laik niemający żadnego doświadczenia wędkarskiego. Prowadzę przynętę przy dnie na głębokości 9–10 m. Wpływam woblerami w płytkie rzeczne burty, w których woda pędzi jak na górskiej rzece bądź na głębokiej wodzie, takiej powyżej 6 m, gdzie nie występuje żadna roślinność, prowadzę przynętę pół metra pod powierzchnią. Takie niestandardowe zachowania, nawet na miejscówkach poddanych silnej presji, co roku dają mi duże ryby.

Zachęcam Was do eksperymentowania. Szczególnie wtedy, gdy żadna z powyższych metod nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Brań w takich miejscach nie będzie dużo, ale za to często są to „ryby wyjazdu”, które cieszą podwójnie. Zwłaszcza jeśli wypracujemy je z miejscówki, za która większość wędkarzy nie dałaby złamanego grosza.

The post Szczupaki w maju – trolling szczupakowy appeared first on TIM Pleciona Blog.

Rekordowy szczupak 130cm z morza bałtyckiego

$
0
0

Po raz pierwszy w porze wiosennej wybraliśmy się na legendarne Hechten Zee. Byliśmy nastawieni na połów okoni, a celem wyprawy było przekroczenie magicznej bariery 50cm. Trafiliśmy idealnie w okres i przez 3 dni łowienia na tłukliśmy kilkadziesiąt sztuk powyżej 45cm. Trafiliśmy też sporo ryb wielkości 47cm oraz kilka 48cm. Największe sztuki mierzyły 48,5cm, 49cm i 49,5cm. Po 3 dniach mieliśmy już dosyć. Ryby wielkości 45cm nie robiły na nas wrażenia, a to już jest zła oznaka. Postanowiliśmy przenieść się w okolicy niemieckiej wysypy Rugia i tam przy otwartym morzu spróbować trafić rybę powyżej 50cm. Przed nami były tam dwie ekipy z Polski, które połowiły dużo ale małych ryb. Miejscowi przewodnicy łowili tylko pojedyncze okonie powyżej 40cm i średniej wielkości szczupaki. Nie interesował nas wynik ilościowy tylko jedna konkretna ryba. Odpuściliśmy sobie poszukiwania wewnątrz wyspy i ruszyliśmy na otwarte morze. Niedaleko od brzegu namierzyliśmy potężną ławicę śledzi. Już w pierwszym dryfie Maras z Żużlem zaliczają podwójny hol szczupaków powyżej 80cm. Trzy rzuty później ja też zacinam podobną rybę. W takiej sytuacji musieliśmy odstawić zestawy okoniowe na bok i chwycić za szczupakowe szpady i przynęty. Osobiście nie byłem dobrze przygotowany na spotkanie z mamuśkami, gdyż nastawiałem się na okonie. W pudełku miałem tylko 5 przynęt powyżej 20cm. Miałbym więcej ale dzień wcześniej w machniomce w zamian za wielką blachę na musky oddałem 2 najlepsze gumy: Westina Shad Teeza 22cm w kolorze blue glamour i Monster Teeza 22cm w kolorze baltic pike.

Metrowy szczupak na Abu Svartzonker Mc Pike
Pierwszą mamuśkę powyżej metra na Abu Svartzonker Mc Pike 22cm zacina Żużel. Kolejne ryby wyjeżdżają na zmianę. Maras ląduje 99cm. Ja wyjmuję 97cm. Pogoda zaczyna się zmieniać i brania zaczynają słabnąć. Mgła zeszła z horyzontu i zaczął wiać silniejszy wiatr. Barometr wskazywał mocno spadające ciśnienie. Wiedzieliśmy co to oznacza. Nie będzie dużo ryb, ale mamy szansę na potwora. Myliliśmy się. Po godzinie przerwy zaczęły wyjeżdżać kolejne piękne ryby. Wszystkie mamuśki przekraczały 90cm. Po złowieniu 7 ryb nie miałem już żadnej całej przynęty powyżej 20cm. Ryby były bardzo agresywne. Odcinały ogony bądź waląc silnie łbem podczas walki zrzucały gumę z główki jigowej. Na moment założyłem mniejszą przynętę ale po zacięciu ryby 80cm stwierdziłem, że nie ma to sensu. Sięgnąłem do pudełka po fartowną i wysłużoną już gumę Westina Shad Teez 22cm official roach. Już w pierwszym rzucie trafiłem rybę 99cm. Niestety następna mamuśka zerwała mi przynętę z główki jigowej i zostałem bez gum. Próbowałem coś posklejać z postrzępionych resztek gdy Maras zaciął poważną rybę. Po około 2 minutach pokazała się przy powierzchni. Tłusta mamcia miała lekko powyżej 110cm. Dość silny wiatr powodował, że ciężko było podciągnąć rybę do podbieraka. Przy pierwszej próbie podebrania ryba spina się. Wiedzieliśmy, że nie jest to moment na rozkminianie porażki. Duże ryby są na żerze więc trzeba korzystać. Pół godziny później Maras zacina kolejną rybę jeszcze większą niż poprzednia. Jest bardzo silna i nie daje podprowadzić się do łodzi. Jakieś 20 metrów od nas wykonuje świecę i spina się. Ta była jeszcze większa. Oceniamy ją na 115+. Marek lekko podłamany walczy dalej i na otarcie łez wyciąga 3 ryby 95cm+ oraz rybę dnia 102,5cm.

Metrowy szczupak na Westin Shad Teez

Jest metrówka ale niedosyt został. Ponieważ wszystkie ryby Maras miał na Shad Teeza 27cm postanowiłem zreanimować swojego z uciętym ogonem. Żużel poratował mnie zapasowym ogonem od Svartzonkera i zrobiłem całkiem ciekawie wyglądającą przynętę. Teraz ja zacząłem kosić. Wyjąłem kolejne 3 ryby 92,94 i 95cm. Słońce zaczęło powoli chować się za horyzont gdy zaciąłem poważną rybę. Chodziła zupełnie inaczej niż wcześniejsze i przez moment nie mogłem jej ruszyć z miejsca. Po doholowaniu do łodzi nie dała się podciągnąć do powierzchni. Zrobiła kilka ładnych odjazdów zanim wylądowaliśmy ją w podbieraku.

Duży szczupak na Westina Shad Teez

Po walce myślałem, że będzie 110cm+, a miarka pokazała 105cm. Słońce zaszło za horyzont i brania ustały. Wszyscy zaliczyliśmy po kilka ryb powyżej 90cm oraz po metrówce. Mogliśmy zatem wracać do domu. Flaszka sama się nie wypije a jest co świętować. Pada hasło „zawijamy się” i wszyscy zaczynają szybko ściągać przynęty. Dosłownie kilka metrów od łodzi na bardzo szybko zwijanego Westina Shad Teeza 27cm, Marasowi siada potężna ryba. Hol jest dość emocjonujący. Mamy ściągniętą dryfkotwę. Ryba wchodzi pod łódkę i zaczyna nią obracać. Maras po spince 2 potężnych ryb jest mocno zestresowany i chce jak najszybciej podebrać rybę. Walka pod samą łodzią trwa około 3 minut, a emocje sięgają zenitu. Rybę pokazuje się na powierzchni i od razu wlatuje do podbieraka. Coś niesamowitego! Takiego przebiegu sytuacji nikt się nie spodziewał. Jest potężna. To aż nie wyobrażalne, że szczupaki mogą tak wyglądać. Mimo, że jest po tarle, jest bardzo masywna. Nie byliśmy przygotowani na takie ryby i nasza 120cm mata Berkleya jest stanowczo za mała na tą potężną mamę.

Westin Shad teez Łowi takie okazy

Dokładamy drugą miarkę pleciony i dokonujemy pomiaru. Maras z Żużlem krzyczą 133cm! Niesamowite. Kolejny rekordowy szczupak na koncie Marasa. Jest już prawie ciemno, więc nie jestem w stanie sprawdzić czy maty i ryba leżą prawidłowo. Wsadzamy mamuśkę do podbieraka by chwilę odpoczęła i jeszcze raz sprawdzam rozłożenie mat. Rozciągam je maksymalnie by nie było żadnych fałd. Po zrobieniu klaru na łodzi wyjmujemy rybę do sesji zdjęciowej i ponownego mierzenia.

Ten olbrzymi szczupak wziął na Westina Shad Teez 27cm

Pierwszym razem myliliśmy się, aż o 3 centymetry. Drugi pomiar wskazuje 130cm. Nie chcemy już dłużej męczyć ryby. Wykonuję Markowi około 10 różnych zdjęć i bierzemy się za reanimację. Mamuśka zmęczona holem i całą aferą na łodzi nie chce od razu odpłynąć. Wkładamy ją na kilka minut do podbieraka by nabrała siły. Marek widząc, że zaczyna się żwawiej ruszać wyciąga ja i zwraca jej wolność.

Olbrzymi szczupak wraca do wody

Wszyscy jesteśmy w szoku. Nikt nie spodziewał się, że będzie nam dane spotkać się z tak potężną rybą, która na żywo robiła niesamowite wrażenie. Widziałem już wcześniej kilka ryb 130 i lekko powyżej na zdjęciach w internecie. Patrząc teraz na zdjęcia, które zrobiłem jestem pewien, że większość z nich była mocno naciągana. Wiadomo, że każdy chce jak najszybciej wypuścić zdobycz i nie myśli się o zrobieniu zdjęć na miarce, ale przy tak potężnej rybie taki dowód musi być. Zorientowałem się w ostatniej chwili, że nie mamy zdjęcia z miarą i strzeliłem szybkie zdjęcie telefonem jako dowód na wielkość tej ryby.

Rekordowy szczupak 130cm na miarce

The post Rekordowy szczupak 130cm z morza bałtyckiego appeared first on TIM Pleciona Blog.

Rekordowe sumy z Ebro

$
0
0

Co mnie ciągnie nad Ebro? Przecież byłam tam kilka razy.. widoki nie są urzekające, woda wcale nie jest najczystsza a słońce pali niemiłosiernie…   Ryby!!! duże waleczne ryby. Świadomość, że w każdym momencie może siąść ryba życia sprawia,  że nic innego się nie liczy.

W tym roku postawiliśmy na aktywne łowienie – trol, vert i klonk (jeśli oczywiście uda się złowić żywca ) Jak się później okazało 95% czasu spędziliśmy trolując.. Tutaj ktoś może powiedzieć, że jest to metoda zakazana nad Ebro. Jednak ja spotkałem się z różnymi opiniami… jedni mówią można, drudzy, że nie. Znajomy przewodnik z Czech zapewniał mnie nawet, że w trolu możesz łowić na dwa kije!  Jak z tym jest dokładnie? Chyba nikt nie wie i wcale nie zdziwiłbym się gdyby to zależało od kontrolującego patrolu. Na szczęście my nie mieliśmy kontroli – pewnie żal było im paliwa by płynąć w górę rzeki.

Aktywne łowienie wymaga odpowiedniego przygotowania. Chcieliśmy być maksymalnie mobilni, co wiązało się z zakładaniem obozowiska tylko na nocki i wożeniem całego sprzętu na łodzi. Jest to oczywiście dość męczące i mało wygodne, jednak zaoszczędza sporo czasu, który musielibyśmy poświęcić na dopłynięcie do interesujących miejscówek. Tak, więc cały nasz dobytek mieścił się na łodzi. Nie mogło także zabraknąć pomocnika… padło na mojego psa… Blanka świetnie sobie poradziła, chociaż ryby mało ją interesowały :D

Wypożyczyliśmy łódkę w zaprzyjaźnionej bazie FishingPlanet. Wpakowaliśmy cały sprzęt i ruszyliśmy w górę rzeki. Miałem nadzieję, że łódka z 15 konnym silnikiem da sobie rade i wejdziemy w ślizg. Niestety pchaliśmy wodę aż miło. Do pierwszej miejscówki dopłynęliśmy po jakiejś 1,5h i od razu zaczęliśmy łowić. Pierwsze branie mieliśmy już w pierwszym napłynięciu po jakichś 15 minutach. Piotrek był czymś zajęty i trzymał wędkę tylko jedna ręką a tu nagle bum, bum… dwa szybkie szarpnięcia. Łysy był wyraźnie zdziwiony i chyba do końca nie wiedział, co się dzieje.. Krzyknąłem „Branie! jedziesz!” Luz na silniku i dość szybki hol… mała ryba.. 150kta+  wyszła dość szybko. Szybkie fotki i jedziemy dalej.
Pół godzimy później ja mam „tąpnięcie”. „Jest!”. Ryba szybko robi zwrot i zaczyna ucieczkę. Czuję, że coś jest nie tak. Coś się zaklinowało i plecionka nie wychodzi z multika. Strzał był tak silny, że prostuje mi kija i plecionka o wytrzymałości 40kg+ strzela jak nitka przy samym multiku.  F@#ck! F@#ck! Pleta wcięła się pomiędzy szpulę a plecionkę. Źle nawinięta! Mój błąd! Poważna ryba poszłaaaaaaaa… i koniec na dzisiaj.

Następnego dnia ruszyliśmy dalej orać.. Plan był wstać o świcie jednak podróż tak nas wykończyła, że ruszyliśmy ok 10. Szukaliśmy kolejnych miejscówek. Niestety praktycznie przez cały dzień nic się nie działo. Powód był prozaiczny… sumy były w pełnym tarle. Tylko mała część ryb potencjalnie żarła.. Widowiskowe krzakowe harce widzieliśmy przez kolejne trzy dni :) Pierwsze konkretne branie miałem ok 14. Płynęliśmy pod prąd stroną bliżej obławianą przeze mnie. Strzał był konkretny i ryba od razu ruszyła do ucieczki. Tym razem poprawiony sprzęt spisał się na medal. Szybko napłynęliśmy rybę i staraliśmy się tylko odciągać ją od pobliskich patyków. Hol nie był długi. Ryba od początku mocno pracowała i szybko się zmęczyła. Gruba 180tka..a dokładnie 183.. naprawdę gruba i ciężka. Szybkie foty i lecimy dalej.

Sum 183cm złowiony na górnym odcinku rzeki Ebro

Kolejną rybę trafiłem kilkadziesiąt metrów dalej. Tym razem branie było bardzo delikatne. „Mała ryba…kurde…”. Płynęła prosto na nas i szybko znalazła się pod łodzią. „Oj, oj… jednak nie jest taka mała…”. Pracowała tylko góra dół i po kilku minutach leżała gotowa do podebrania. Kolejna 180kta+. Sumy potrafią być zaskakujące… Reszta dnia była już spokojna.

Trzeci dzień na „pusto”. Mieliśmy oczywiście sandacze, w tym sztukę powyżej 80cm i gluty, ale jak to mawiają „nie po takie ryby tutaj przyjechaliśmy”. Przynajmniej nie odczuwaliśmy już przebytej drogi :D

sandacz 80cm z ebro na trolling

Czwartego dnia postanowiliśmy zjechać na chwilę by uzupełnić zapasy i przy okazji spotkać się z znajomymi z Teamu Black Cata, którzy rozbili się trochę poniżej naszych miejscówek. Oni mieli połowione grubo… 2m+ mieli już na koncie. „No cóż może i my coś trafimy… „. W tym miejscu chciałbym podziękować chłopakom gdyż pozwolili nam rozbić się obok nich i już do końca wyjazdu nie musieliśmy ciągać całego sprzętu! Dzięki!
Jak na zawołanie tego dnia popołudniowa sesja przyniosła nam pierwszą dwójkę. Dokładnie 202 uderzyła Piotrasowi na wobler prowadzony od strony brzegu. Uderzenie było konkretne.. jechał z roli ostro krótkimi zrywami… na początku myślałem, że to mała ryba, gdyż takie odjazdy one mają w zwyczaju. Jak się tylko pokazała było widać, że ryba jest dobra.. Nowe PB  Łysego. Brawo!

sumy z ebro na trolling

Kolejny dzień to ewidentnie „dzień konia” Piotrka. Na całej wodzie łowił tylko on… i to jak! Przed południem, niedaleko miejsca, w którym mieliśmy ostatnią 180tkę. Piotras ma ostry odjazd. Ryba w pierwszym zrywie wyciąga 20-30m plecionki. Napływam szybko rybę i po ugięciu kija widać, że to jest kolos! Pracuje inaczej niż wszystkie poprzednie ryby. Stwierdziłem wtedy, że jest dobra i będzie 2m+ z grubym zapasem. Piotrek męczył się z rybą ponad 20 minut. Ryba próbowała wszystkiego aż w końcu się pokazała… najpierw wyszedł ogon a za nim wbity w niego wobek :D To wyjaśniało dziwne zachowania ryby podczas holu. Szybka decyzja – spływamy do brzegu inaczej jej nie podbierzemy. W pobliżu mieliśmy tylko miejsce gdzie wcześniej robiliśmy zdjęcia.. tylko ono nadawało się do podebrania ryby. Powoli doholowaliśmy  rybę, która zwisała głową w dół. Gdy tylko dotarliśmy wskakuję do wody i już za pierwszym podejściem udaje mi się chwycić szczękę suma. Krótka szamotanina i radość! Miarka pokazała 183 (kolejne!), szybkie zdjęcia i ruszamy dalej.
Piotras ciągle coś łowi.. to sandacze to gluty.. w pewnym momencie ja mam branie rybki na oko 120 a w trakcie holu Piotras zacina 153… szok… dublet ?:D

Piękny dublet sumowy

Łysy łowi a wszyscy mijający nas wędkarze płaczą, że od dwóch dni nic :D . „Warto by zakończyć ten dzień jakimś grubasem :D ” stwierdziłem. Postanawiamy tuż przed zjazdem zrobić ładną miejscówkę tuż przy obozowisku. Kiedy ją napływamy na echo widać, że ryby wyraźnie się podniosły. To był moment na „kalosza” – tak nazwaliśmy 19cm gumę Savage Gear Soft 4 Play z nakładką lip scull. Jak dla mnie to była przynęta szczupakowa… była… :D Jakieś półtora minuty po wrzuceniu jej do wody Piotras ma dziwne branie. Zacina i pamiętam, że ocenił rybę na 160. To był najbardziej efektowny hol wyjazdu. Blisko mieliśmy drzewa i tam ryba chciała się schować. Przy pierwszej próbie wpłynięcia pomiędzy rybę a drzewa dodałem zbyt dużo gazu, a że stałem fiknąłem orła przez silnik i wpadłem do wody :D . Wyobraźcie sobie… kumpel holujący 2m+ i pomocnik, który postanowił się odświeżyć :D Drugie napłynięcie już było lepsze ale ryba wcale nie bała się silnika. Parła pod łódkę i drzewa. Na szczęście na łajbie mieliśmy rączkę od podbieraka karpiowego, którym zacząłem uderzać w wodę i drzewa!. to był klucz do sukcesu. Ryba odbiła i wyszła na wodę, reszta była już formalnością. Miarka pokazała dokładnie 209 – kolejny PB Piotrasa. To był piękny dzień… może nie dla mnie, ale był piękny.

Ponad dwumetrowy sum z ebro

Kiedy wypływaliśmy rano w piątek na poranną sesję Piotrek stwierdził, że ten dzień będzie mój – i był… (Wieszcz?). Ok godziny 11 napłynęliśmy na miejscówkę, która do tej pory dała nam najwięcej ryb. Już przygotowywaliśmy się na najlepsze miejsce… gdy mam „tąpnięcie”! Ryba po prostu zatrzymała wobler. Z napłynięciem nie mieliśmy problemów, gdyż ryba w ogóle nie uciekała.. stanęła w miejscu gdzie wzięła – była pewna siebie. Czułem od samego początku, że to „big mama”.

Sum 237cm

Sam hol może nie był ekscytujący, gdyż jak stwierdziłem ryba powiedziała „masz dobry sprzęt to mnie wyjmij.. wytrzyma ? Serce biło mi jak oszalałe i muszę przyznać, że naprawdę bałem się o sprzęt, chociaż z reguły holuję delikatnie… W połowie holu ryba się pokazała i zawinęła tak że nie widać było jej ogromu. Pewne było tylko to, że jak do tej pory to największa ryba wyjazdu. Ryba pracowała tak, że kilkukrotnie myślałem, że mamy zaczep – tylko góra i dół. Po jakiś 20-30 minutach walki ryba całkowicie się poddała i Piotras w końcu mógł ją podebrać.

Rekordowy sum z ebro

„Jeeeesssstttt!” tak krzyknąłem, że całe Ebro pewnie to słyszało. Wtedy zeszło ze mnie całe ciśnienie wyjazdu. „Trzymaj, trzymaj nie puszczaj!!!” i płyniemy do brzegu. Jednak nie.. zmiana decyzji – wrzucamy ją do łodzi… Musieliśmy zrobić to we dwójkę! „K#$%wa, jaka knaga” słowa śmiejącego się Piotrasa.

sum gigant

Oceniałem rybę na 220+ powtarzając ciągle „jest 120″. Takie były emocje, że język mi się plątał… Miarka pokazała magiczne PB! 237cm – sam nie mogłem w to uwierzyć.

Gigantyczny sum z ebro - 237cm

Mój synek będzie musiał trochę popływać by go pobić :D (mam nadzieję). Mogę tylko stwierdzić, że w takich rozmiarach każda ryba jest piękna! Szybka sesja i jedziemy dalej.

Nowa życiówka Danego
Ciśnienie już zeszło.. żartujemy z Piotrasem.. PB na koncie… „reszta złowionych ryb to już tylko dodatek”… Napływamy to samo miejsce i co ?? mam kolejne „tąpnięcie” :D Ryba znacznie ruchliwsza i na kiju widać, że nie tak duża.

Sum 208cm z rzeki ebro

Pompuję ją tak jak bym miał 120 na końcu zestawu.. na ostro! Jestem pewniejszy sprzętu, gdyż ryba nie wykazuje wymiarów a i przed chwilką wymieniłem zestaw końcowy ucinając przy okazji duży kawałek plecionki głównej. Hol był zaskakująco krótki jak na rybę, która miała 208cm.

Kolejny dwumetrowy sum Danego

Sam podbieram i wciągam ją do łodzi, znowu sesja i napływamy kolejny raz. Nie nie… trzeciej nie było :) Muszę przyznać, że po takich rybach śpi się naprawdę dobrze :D

sum ebro 208cm

Przed ostatni dzień naszej wyprawy a w zasadzie ostatni cały dzień, gdyż w niedzielę mieliśmy zaplanowną tylko 3-4 godzinną sesję poranną od razu popłynęliśmy na naszą najlepszą miejscówkę. Pierwsze napłynięcie i bam. Mam rybę. Trochę poniżej miejsca gdzie wczoraj mieliśmy dwie dwumetrowe ryby. Niestety… ryba szybko spadła i trudno powiedzieć czy była duża czy średnia… bo mała na pewno nie była :D . Miejscówkę zrobiliśmy jeszcze 2 razy i postanowiliśmy popłynąć jeszcze wyżej. Tam jeszcze się nie zapuszczaliśmy. Płynąłem tam trochę bez przekonania gdyż było tam znacznie płycej niż w rybnych miejscach, ale cóż.. „może coś trafimy”. W pewnym momencie natrafiamy na miejscówkę podobną do znanych mi z Wisły – przelew, dziura, ściana te sprawy… Kiedy tam wpłynęliśmy powiedziałem Piotrasowi, że tutaj musi być ryba.. 30s później mam ładne branie. „Tylko się nie zepnij” krzyknąłem profilaktycznie docinając rybę. Hol był pewny, ryba ładnie zapięta w kącik.. 183 (to już trzecie!) zostało wyjęte. Zdjęcia w zaroślach w tzw. „sałatce” i jest pięknie :D .

Ten dzień ani niedzielna poranna sesja już nic nam nie dały. Byliśmy jednak spełnieni. Obaj zrobiliśmy nowe PB – czego chcieć więcej?

The post Rekordowe sumy z Ebro appeared first on TIM Pleciona Blog.

Pierwsze sumy na trolling

$
0
0

Na co dzień mieszkamy i wędkujemy w Szwecji , jednak te wakacje postanowiliśmy poświęcić na łapanie sumów na naszej rodzimej Wiśle. Szykowaliśmy się na  ,,sumowanie” naprawdę konkretnie, korzystając także z artykułów Majkiego, jednak naprawdę nieocenione było spotkanie z nim oraz całą ekipą sklepu Pleciony.

Pierwszego suma 210 cm złapaliśmy na trolling 28 lipca. Szczęście uśmiechnęło się do mnie i to ja miałem okazję zmierzyć się jako pierwszy z prawdziwym królem polskich wód.  Oczywiście niedbałym rady bez stałego towarzysza wypraw wędkarskich Michała Sierańskiego, który jest łowcą drugiej sztuki 178 cm. Łowiłem na wędkę MADCAT Spin 2,70, kołowrotek Penn Slamer 460, plecionka 0,35 Spider Wire Code Red. Jako przynęty użyłem woblera Wiggle wart 7 cm czarny grzbiecik, srebrne boki i lekko pomarańczowy brzuszek.

Sprzęt sprawdził się w 100%

Branie nastąpiło o 19:08  poniżej niedużej przykosy głębokiej na 3m. Hol trwał 30 min. Może trochę za długo,ale to  ze względu na małe doświadczenie w holu tak dużych ryb. Szczęśliwie wszystko się udało a przeciwnik w niezłej formie powrócił do wody.

Sum 210cm

Ponownie na wodzie pojawiliśmy się w niedzielę 31 sierpnia. Zaczynamy o 6:00 rano. Obławiamy kilka obiecujących rynien , niestety bez efektów. Około 8:00  Michał Sierański zakłada  jako przynętę woblera Storm Arashi 9 cm w złotym kolorze z ciemniejszym grzbietem. Wpływamy na szeroką, długą rynnę idącą wzdłuż wysokiej burty. Branie  następuje około 8:15. Pewny hol podebranie  i mamy to !!!!

Postrach Wisły - Sum

Udało się dwie wyprawy i dwie wspaniałe ryby!!!! 210 i 178!!! Michał używał takiego samego sprzętu jak ja jedynie ,,kijek,, był krótszy 2,40m.

Sum 178cm

Chłopaki z Pleciona Dream World pomogli  nam dobrać naprawdę super sprzęt, a Majki dał nam kilka cennych wskazówek. Tak trzymać chłopaki, fajny sklep, fajni ludzie. Będziemy wracać!!!!!

The post Pierwsze sumy na trolling appeared first on TIM Pleciona Blog.

Wędki na sandacza godne polecenia

$
0
0

Sandaczowy sezon w pełni. Część z nas ma już na koncie piękne ryby, inni wciąż czekają na spotkanie z „pasiastym smokiem”. Bez względu na to ile ryb zdecyduje się podjąć z nami walkę, na każdą z nich musimy być odpowiednio przygotowani. W tym wpisie chciałbym podjąć temat wędziska spinningowego , które pozwoli nam ujarzmić „smoka”. Przedstawię Wam kilka propozycji w różnych przedziałach cenowych co, mam nadzieję, pozwoli Wam wybrać wędkę optymalną dla Waszych potrzeb. Zdecydowałem się na podział pod kątem cenowym, gdyż dla większości z nas ma on kluczowy wpływ na to jakiego wyboru dokonamy.

Wszystkim nam łowienie sandaczy kojarzy się z gumowymi przynętami ( rippery, twistery, jaskółki ) na jigach, czeburaszkach, bądź na drop shocie, z woblerami dedykowanymi pod ten właśnie gatunek ryb oraz oczywiście z kogutami. W związku z tym wędki na sandacza, które Wam zaproponuję będą pozwalały na wykorzystanie tego typu wabików na różnych rodzajach łowisk, zarówno tych rzecznych, jak i na stojącej wodzie, czy to z brzegu, czy z łodzi.

Wędki na sandacza w przedziale do 200 złotych:

1) Mikado Nihonto TT Zander. Dedykowana pod sandacze wędka, którą można dostać zarówno z uchwytem korkowym jak i pianką EVA. Jej charakterystyka pozwala na wykorzystanie większości sandaczowych przynęt.

2) DAM Effzett Yagi 2.74m 12-42g. Niebywale uniwersalna propozycja dla łowców rzecznych drapieżników. Sztywna na tyle, że pozwoli wciąć sandacza na pełnym wyrzucie przynęty. Jednocześnie ugina się pod obciążeniem w parabolę dzięki czemu hole ryby są bardzo bezpieczne. Dobra propozycja dla osób zaczynających przygodę ze spinningiem rzecznym oraz dla tych co na sandaczach zjedli zęby a nie chcą by ich wędka na sandacze kosztowała więcej niż 200zł.

Wędki na sandacza w przedziale 200- 500 złotych:

1) Mikado Kamisori Zander. Kolejna dedykowana pod sandacze seria od Mikado. Bardzo wysokiej jakości komponenty pozwalają na bardzo efektywne łowienie, a szeroki wybór daje możliwość dobrania idealnej wędki do charakterystyki naszego wędkowania. Jeśli szukacie piekielnie szybkiego kija z progresywnym ugięciem w bardzo dobrej cenie, to odpowiedzią jest właśnie Kamisori.

2) Savage Gear Bushwhaker. Savage Gear to dla wielu wędkarzy wyrocznia drapieżnego łowienia. Producent, który słynie z innowacyjnych technologii w produkcji przynęt oraz wędzisk stworzył linię Bushwhacker, która pokrywa potrzeby większości wędkarzy poszukujących dużych ryb, różnych gatunków. W serii tej odnajdziemy wędziska dostosowane do lekkiego łownia, oraz bardzo mocne kije pozwalająca na prowadzenie ciężkich przynęt w silnym nurcie.

3) Savage Gear Finezze. Tak jak seria Bushwhacker jest bardzo uniwersalna i silna, tak Finezze, jak sama nazwa wskazuje stworzona jest do bardziej finezyjnego łowienia. Jest to seria wędek głównie do łowienia na drop shot i verticala, przy użyciu lekkich przynęt. Spokojnie nadaje się także do twitchingu małymi woblerkami. Duża ryba na tej wędce to emocje sięgające zenitu.

Wędki na sandacza w przedziale 500- 600 złotych:

1) Westin M3 Powershad M240cm 7-25g. W tej cenie spodziewamy się bardzo konkretnych specjalistycznych produktów i takim też jest wspomniany Powershad. Wędzisko z bardzo mocnego materiału TORAY, pozwala łowić nawet w bardzo trudnych warunkach duże ryby, przy użyciu większości sandaczowych „killerów”. Piekielna moc tej wędki w połączeniu z szybką akcją pozwala na pewne zacięcie i hol wymarzonego okazu.

2) ABU GARCIA Veracity ML SPINN 213cm 5-20g. Absolutny top rodziny Veracity od Abu Garcia. Dosyć krótki. lekki i piekielnie mocny kij pozwala nam na skuteczne łowienie w zaroślach, krzakach i wszelkiego rodzaju klaustrofobicznych miejscówkach oraz na łodzi, nie tracąc kontroli nad rybą. Zawsze daje znakomitą kontrolę i rezerwę mocy w połączeniu ze znakomitym przekazywaniem brań.

 Wędki na sandacza w przedziale ponad 600 złotych:

1) Okuma One Rod. Zabójczy zestaw bardzo lekkich ( poniżej 100 gram ), agresywnych, jednoczęściowych wklejanek. Wędki, które nawet przy całodniowym łowieniu nie męczą naszej ręki, a dają potężne możliwości. Bez względu na to czy wolimy łowienie castingowe, czy tradycyjny spinning One Rod ma dla nas rozwiązanie. One Rod są relatywnie krótkimi wędziskami, idealnymi do połowów z łodzi. Wędkowanie z Okuma One Rod to najwyższy poziom przyjemności.

2) Savage Gear Titanium. Luksusowa seria Savage Gear’a. Doskonałe materiały, ultra szybka akcja i niezwykle niska masa wędzisk charakteryzują ten niebywały zestaw wędzisk. Titanium to dosyć długie wędziska umożliwiające łowienie na małe, średnie i duże przynęty, dalekie rzuty z brzegu i kilkudziesięciometrowe hole nawet bardzo dużych ryb. Absolutne marzenie większości z nas. Wędziska te całkowicie panują nad sytuacją zarówno na stojącej wodzie, jak i na silnym, rzecznym nurcie.

O wędkach można mówić, pisać, a nawet śpiewać godzinami, ale mam nadzieję, że ten krótki tekst pozwoli Wam wybrać wędkę, która da Wam dużo radości z łowienia i możliwość złowienia upragnionych ryb.

Jeśli potrzebujecie więcej informacji, śmiało dzwońcie do naszego sklepu: 733 27 27 27

The post Wędki na sandacza godne polecenia appeared first on TIM Pleciona Blog.

Viewing all 303 articles
Browse latest View live